W Warszawie w ubiegłym roku ok. 2 tys. mieszkań wróciło do deweloperów w efekcie zerwanych umów przedwstępnych bądź też rezerwacyjnych – szacują analitycy z firmy doradczej CEE Property Group. – Warto pamiętać, że do deweloperów wracały nie tylko pojedyncze lokale, ale również całe budynki. Są deweloperzy, którzy sprzedali cały budynek jednemu inwestorowi, który nagle się wycofał. Są takie przypadki na warszawskim Wilanowie oraz Bielanach – zauważa Paweł Grząbka, dyrektor zarządzający w CEE Property Group.
[srodtytul]Brak finansowania[/srodtytul]
Najczęściej z umów wycofywali się inwestorzy. – Obecnie oddawane są projekty, których sprzedaż rozpoczynała się w pierwszej połowie 2007 r., czyli w okresie, gdy ceny były bardzo wysokie, ale inwestorzy jeszcze wierzyli w dalszy wzrost. Nie udało się dokonać cesji, nie ma szansy na kredyt, do tego mieszkania staniały – więc zrywają umowy – tłumaczy Łukasz Madej z firmy doradczej ProDevelopment.
Najwięcej zwrotów było do tej pory w projektach z dużym odsetkiem zakupów inwestycyjnych, czyli w centrum miasta, szczególnie jeśli w grę wchodziły projekty w systemie 10/90, oraz na bliskiej Woli i w Wilanowie. Nabywcy zrywali rzadziej umowy w lokalizacjach mniej atrakcyjnych z punktu widzenia inwestycyjnego. – Paradoksalnie najmniej mieszkań wróci do deweloperów z tradycyjnym systemem płatności w miastach ościennych, np. w Pruszkowie, i w dzielnicach peryferyjnych, na Białołęce i Ursusie – twierdzi Madej.
Nie brak i „zwrotów” od osób, które kupiły mieszkanie dla siebie, zwłaszcza jeśli w grę wchodził system 10/90 lub 20/80. I podczas gdy, zarabiając tyle samo, dwa lata temu nabywcy mieli zdolność kredytową, teraz ją stracili.