– Nie brak również takich spółek, które w ogóle nie negocjują cen i są gotowe oddać budynek do użytku bez sprzedania wszystkich lokali – zauważa Jerzy Sobański, szef firmy Akces Nieruchomości. Warto jednak w każdym przypadku udać się do biura i przepytać rzetelnie sprzedawcę, na jakich warunkach można dokonać transakcji, bo może się okazać, że pozornie sztywna oferta ma miękki cennik. – Np. jedna ze spółek sprzedających apartamenty długo twierdziła, że nie spuści z ceny, ale po dłuższej rozmowie okazało się, że gdybym kupił kilka mieszkań jednocześnie, będą tańsze o 4 – 5 proc. – tłumaczy Jerzy Sobański. Dodaje, że często kredyt zaciągnięty w banku nie pozwala wielu spółkom oferować upustów. Ale wielu deweloperów lokali luksusowych czy z wyższej półki narzuciło tak duże marże, że mają z czego schodzić.
[srodtytul]Z gotówką w ręku[/srodtytul]
– Wiele projektów reklamowanych jako apartamentowe tak naprawdę można traktować jako inwestycje z mieszkaniami jedynie o podwyższonym standardzie. Teraz to właśnie takie mieszkania, których cena była zawyżona w okresie boomu, będą musiały tanieć, zwłaszcza jeśli są to ostatnie lokale w inwestycji. Zazwyczaj oznacza to, że najmniej się podobały i mają jakieś minusy w porównaniu z resztą oferty – zauważa Waldemar Oleksiak z firmy Emmerson.
Dodaje, że deweloper planujący działalność w dłuższej perspektywie będzie wolał je sprzedać, żeby zakończyć inwestycję i pozyskać środki na inne projekty, na przykład na zakup działek, których cena jest obecnie korzystna. A jeśli pozostały mu pojedyncze lokale, tym bardziej będzie chciał zakończyć inwestycję.
– Pamiętajmy, że jeśli jest zewnętrzny zarządca powołany przez powstałą wspólnotę mieszkaniową, to deweloper posiadający jeszcze mieszkania w takim budynku będzie musiał płacić za nie czynsz jak inni. Dlatego deweloperzy skłonni są w takich przypadkach zaoferować znaczące upusty cenowe, sięgające nawet ponad 25 proc. Sprzedaż i tak okaże się dla nich opłacalna – twierdzi Oleksiak. Opłacalna, bo w grę wchodzą duże powierzchnie – apartamenty sięgają co najmniej 100 mkw., a ich ceny nie spadają poniżej 10 tys. zł za 1 mkw.
W takiej sytuacji cenieni są oczywiście przede wszystkim klienci dysponujący gotówką. Jeśli zdecydują się na kupno, deweloper ma świadomość, że w trakcie transakcji nie pojawią się problemy typu: decyzja odmowna ze strony banku. Mogą więc niemal swobodnie dyktować ceny. Mimo to – jak zauważa Mikołaj Martynuska – najwolniej sprzedają się mieszkania właśnie w segmencie apartamentowym. Zresztą nawet w czasach boomu te lokale czekały zwykle dłużej na klienta.