Gdy przed wakacjami pytałam doradcę finansowego, kiedy wreszcie banki zaczną pożyczać na mieszkania na ludzkich warunkach, zrobił tajemniczą minę i powiedział: „kiedy spadnie żółty jesienny liść...”.
Patrząc na oferty instytucji finansowychi i łysiejące drzewa, widać, że jego prognoza się sprawdziła. Banki najwyraźniej chcą poprawić do końca roku swoje wyniki, jeśli chodzi o kredyty hipoteczne, co oznacza dobre wiadomości dla poszukujących pieniędzy na mieszkanie. Co się zmieniło w porównaniu z kryzysowym podejściem bankowców? Otóż kilkanaście banków twierdzi, że znowu może udzielić kredytu w rodzimej walucie bez wkładu własnego. Przed wakacjami takie oferty były bardzo rzadkie.
Warto także zwrócić uwagę, że banki zaczęły deklarować, iż przy kredytach złotowych mogą obniżyć marże nawet do 1,6 proc. (średnia wynosi ok. 2,9 proc.). Na pewno jednak trzeba mieć wkład własny i spełnić dodatkowe wymagania banku.
Istotną zmianą jest też chęć bankowców do wydłużenia czasu na spłaty rat do 50 lat (oferty kryzysowe były co najmniej o 20 lat krótsze). Do tego znowu klienci mogą wnioskować o kredyt w wysokości ponad 100 proc. wartości nieruchomości.
Banki zatem ponownie kuszą. Przestrzegam jednak przed popadaniem w entuzjazm. Oferty, szczególnie te na pierwszy rzut oka najkorzystniejsze, należy dokładnie sprawdzić. Bo jeśli bank nie zarabia na marży wystarczająco dużo, to może dodatkowo na ubezpieczeniu?