– Deweloperzy wciąż mogą mieć problemy z finansowaniem inwestycji, bo banki zachowują daleko idącą ostrożność przy udzielaniu kredytów. Skutki pozyskania nowych kontraktów w tym roku będą odczuwalne dopiero w kolejnym – podkreśla Alfred Watzl, prezes firmy Strabag Budownictwo Ogólne i Inżynieryjne.
Monika Perekitko z MT Development ocenia, że ten rok nie będzie jednak trudniejszy dla firm budowlanych niż ubiegły. Optymizmem napawają m.in. informacje o wzroście produkcji budowlanej w marcu br. – W pierwszej połowie roku powinny być zakontraktowane budowy, których rozpoczęcie jest planowane na kolejne miesiące. Firmy chętnie biorą udział w przetargach na generalnego wykonawcę, chcąc zebrać zlecenia na co najmniej półtora – dwa lata. Zdobyte kontrakty pozwolą jednak wypracować zyski dopiero za jakiś czas – przyznaje.
Według Alfreda Watzla to w segmencie budownictwa mieszkaniowego ryzyko bankructw jest większe. – Większość firm budowlanych działających na tym rynku to mniejsze podmioty, o mniej zróżnicowanym profilu i przez to bardziej narażone na skutki czasowego zastoju i spadku wartości zamówień – tłumaczy prezes Strabag. Dodaje, że bankrutujących deweloperów w Polsce było na szczęście niewielu. – Jednak większość krótkoterminowych umów, które deweloperzy podpisali z bankami, niedługo wygaśnie. Wiele będzie więc zależało od nowych warunków, które uda się wynegocjować na następne lata. Dużą rolę odgrywać będzie też kondycja samych banków – podkreśla.
[srodtytul]Straty zamiast zysków[/srodtytul]
Wojciech Gepner z Echo Investment przypomina, że rynek nieruchomości na spowolnienie gospodarcze zareagował ograniczeniem nowych projektów i przesunięciem harmonogramów tych już rozpoczętych. Do tego doszły problemy z uzyskaniem finansowania i spadek wydatków konsumpcyjnych. – Bankructwa firm budowlanych są naturalnym następstwem tego procesu: rynek zmniejszył się i dla wielu firm po prostu zabrakło na nim miejsca – podkreśla Gepner.