Piotr Wieszczyk z Maxon Nieruchomości zauważa, że bardzo długo na samo obejrzenie czekają też oferty przewartościowane, nie mówiąc już o chętnych na zakup.
Według Cezarego Szubielskiego, dyrektora żoliborskiego biura Krupa Nieruchomości, na szybką sprzedaż nie można też liczyć, jeżeli w nowym bloku wiele osób kupiło lokale od dewelopera z myślą o ich odsprzedaży, gdy nieruchomość zostanie oddana do użytku. Także konkurencja ze strony samego dewelopera, któremu nie udało się sprzedać wszystkich mieszkań w danym budynku, uniemożliwia szybką transakcję. – Tak jest na przykład w nowych inwestycjach w Wilanowie czy na Bemowie – podaje Cezary Szubielski.
Marcin Jańczuk uważa, że klienta może odstraszać dosłownie wszystko – bo tak jak nie ma dwóch identycznych mieszkań, tak nie ma dwóch takich samych klientów. Dyskwalifikujący może być np. widok z okna – na market czy obiekt przemysłowy.
Cezary Szubielski dodaje, że klienci nie chcą też mieszkań przy ulicach, które nie kojarzą się z budownictwem mieszkaniowym. – Wystarczy wpisać w ofercie np. ul. Powązkowska, by mieć niemal pewność, że nikt się nią nie zainteresuje – wyjaśnia dyrektor z Krupa Nieruchomości. Dodaje, że klienci biorą też nogi za pas, gdy się dowiedzą, że w budynku jest robactwo. Wielu nie chce też mieszkać w bloku, w którym są zsypy na śmieci.
Leszek Baranowski dodaje zaś, że negatywny wpływ na sprzedaż mogą mieć też oznaki dewastacji – np. zniszczone klatki schodowe.
Marcin Jańczuk wspomina, jak kilka lat temu sprzedawano trzypokojowe, funkcjonalnie rozplanowane mieszkanie na Sadybie. – Nie miałem zdjęć tego lokalu, ale opis przypadł klientce do gustu, więc zdecydowała się go obejrzeć – opowiada Marcin Jańczuk. – Okazało się, że właściciel mieszkania lubił mroczne klimaty: szafy wnękowe były czarne, ściany w odcieniach szarości, żarówki granatowe, nawet sanitariaty i ceramika w łazience były ciemne. Klientka spędziła tam zaledwie kilka chwil. Stwierdziła, że nawet po remoncie i zmianie kolorów nie byłaby w stanie zapomnieć pierwszego wrażenia – wspomina.