Koszty zakupu ziemi i budowy – to dwa główne czynniki determinujące cenę, jaką zapłacą nabywcy mieszkań czy nieruchomości komercyjnych. Jak wskazują eksperci firmy JLL, w tym roku należy się spodziewać dalszego wzrostu cen parceli, szczególnie tych przeznaczonych pod zabudowę mieszkaniową.
– Nie przewidujemy jednak, że powtórzy się sytuacja sprzed dekady, kiedy to inwestorzy – zwłaszcza z Hiszpanii czy Irlandii – mocno przebijali stawki za ziemię, a potem przyszedł kryzys i załamanie popytu na mieszkania – komentuje Daniel Puchalski, dyrektor działu gruntów inwestycyjnych w JLL. – Rynek odrobił lekcję. Co prawda do przetargów o działki staje więcej inwestorów, pojawiają się nowi gracze, ale nie można powiedzieć, że biją się oni o ziemię.
Środki zaradcze
Kilka lat boomu przełożyło się na spadek zasobów ziemi u inwestorów i deweloperów, a także niższy zasób dostępnych do zakupu parceli możliwych do szybkiej zabudowy.
Popyt na mieszkania i nieruchomości komercyjne jest wciąż wysoki, co powoduje, że konkurencja o ziemię się zaostrza, a stawki rosną. Zwłaszcza że rynek został praktycznie odcięty od zasobów gruntów należących do państwa. Deweloperom mieszkaniowym na niewiele zdała się, przynajmniej jak dotychczas, wprowadzona w ubiegłym roku specustawa mająca teoretycznie przyspieszyć inwestycje.
Cenowego szaleństwa na rynku gruntów nie widać. Deweloperzy muszą się za to wykazywać większą elastycznością i pomysłowością.