– Rośnie liczba transakcji w górskich ośrodkach turystycznych, a deweloperzy wznawiają budowy oraz ruszają z nowymi projektami – uważa Paweł Grząbka z CEE Property Group. Sektor ten ożywia się jednak znacznie wolniej niż rynek mieszkań na wynajem w dużych miastach. Apartamentowce powstają nie tylko w tych najbardziej znanych kurortach – w Zakopanem, Karpaczu czy w Wiśle, ale też w mniejszych miejscowościach, np. Krynicy-Zdroju czy Ustroniu. Coraz więcej nowych projektów oferuje usługę zarządzania wynajmem przy współpracy z wyspecjalizowanym operatorem.
[srodtytul]Bez podwyżek[/srodtytul]
– Choć w tym roku widać wyraźnie większe zainteresowanie zakupem apartamentu jako inwestycji niż w 2009 r., to nadal trudno porównać obecną liczbę transakcji do lat 2006 i 2007 – zauważa Jarosław Leszczyński, wiceprezes spółki SunSeasons24.
Według analiz CEE Property Group wynajem apartamentów wakacyjnych pozwala dziś na co najmniej 4-proc. zwrot wartości nieruchomości w ciągu roku. – Spowolnienie rynkowe zmusiło większość deweloperów do obniżki cen lokali, w konsekwencji wzrosła rentowność ich wynajmu. W przypadku najciekawszych projektów w atrakcyjnych lokalizacjach rentowność może więc sięgać nawet 9 proc. w skali roku. Część deweloperów wspólnie z operatorem gwarantuje określoną stopę zwrotu, np. właściciel lokalu otrzymuje rocznie 5 – 7 proc. wartości mieszkania dochodu z wynajmu – zapewnia Grząbka.
Lokale w turystycznych rejonach na południu Polski kosztują 5 – 10 tys. zł za mkw. Spore różnice w cenach widać w samym Zakopanem. Analitycy BRE Property Partner wyliczają, że mkw. kosztować może zarówno 7,7, jak i 13 tys. zł. – W zależności od metrażu lokum może kosztować 200 – 300 albo też 700 – 800 tys. zł – wylicza Hubert Pałgan, dyrektor departamentu sprzedaży MultiBanku. Nie prognozuje wzrostu stawek w najbliższym czasie. Tymczasem klienci koncentrują się na lokalach tanich i niewielkich. – Zainteresowaniem cieszą się przede wszystkim lokale do 45 mkw. za ok. 6 tys. zł za mkw. i o możliwie wysokim standardzie wykończenia – mówi Jarosław Leszczyński.