Jeszcze do niedawna najliczniejszymi inwestorami na rynku pierwotnym byli młodzi ludzie, zaraz po studiach, dość dobrze zarabiający, a przynajmniej tyle, aby mogli sobie pozwolić na kupno kawalerki na kredyt.

Teraz takich 26-latków z dobrą stałą pracą i zdolnością kredytową, która zadowoli bank finansujący mieszkanie, jest coraz mniej. Z tego powodu mniejszym powodzeniem cieszą się mieszkania jednopokojowe.

Dziś firmy deweloperskie mogą raczej liczyć na rodziny – czyli ludzi po trzydziestce, np. z jednym dzieckiem – którzy na powierzchni kawalerki sprzed kilku lat będą chcieli mieć dwa pokoje.

Druga znacząca grupa potencjalnych inwestorów to osoby, które właśnie chcą opuścić kawalerki (kupowane kilka lat temu), bo założyli rodziny i oczekują już większych i wygodniejszych powierzchni do życia niż trzydzieści parę metrów kwadratowych.

Prędzej taki klient – mający już wkład własny, nawet jeśli pierwsze mieszkanie jeszcze całkiem nie jest spłacone – będzie mógł liczyć na wsparcie z banku. I z tego muszą sobie zdawać sprawę deweloperzy, planując nowe osiedla. Kawalerki to raczej inwestycja na wynajem.