Zaledwie 5 proc. z 5,9 mln mkw. nowoczesnej powierzchni biurowej w Polsce jest objęte ekologicznymi certyfikatami BREEAM, LEED lub GreenBuilding – policzyli analitycy firmy doradczej CBRE. Jest to więc niecałe 300 tys. mkw. biur, z czego najwięcej znajduje się w stolicy – ponad 200 tys. mkw.
– Gdy do użytku zostaną oddane nowe obiekty starające się obecnie o certyfikat, podaż ekologicznych biur w stolicy zwiększy się ponadtrzykrotnie – mówi Konrad Heidinger z CBRE.
Zielona certyfikacja to jednak głównie domena nowych projektów. Zdaniem Piotra Krysztofika, dyrektora zarządzającego w spółce Trane Polska, ok. 90 proc. wszystkich budynków w Polsce, w których mieszczą się biura, trudno nawet uznać za energooszczędne, a co dopiero ekologiczne.
– Sytuacja ekonomiczna raczej zniechęca dziś do inwestycji poprawiających wydajność energetyczną – zauważa Peter Maitland, przedstawiciel RICS Polska, światowej organizacji zrzeszającej profesjonalistów z branży budowlanej.
Dostosowanie starszych budynków do wymogów LEED czy BREEAM jest kosztowne, bo potrzeba na to nawet kilku milionów euro. Zwłaszcza biurowce z lat 80. czy 90. wymagają gruntownej modernizacji wszystkich instalacji i systemów, ocieplenia ścian, wymiany okien. Jak wylicza Piotr Krysztofik, całkowita modernizacja urządzeń grzewczych czy chłodniczych oraz ich automatyki to koszty rzędu 1 – 2 mln euro w przeciętnym biurowcu. Taka inwestycja może zwrócić się po trzech – czterech latach. – Ale czasem wystarczy modernizacja samych agregatów i maszyn, co kosztuje 15 – 50 tys. euro. Wydatek ten na tyle podniesie energooszczędność biurowca, że zwróci się nawet w ciągu dwóch lat. Pamiętajmy, że energia pochłania 40 – 60 proc. kosztów utrzymania budynku. Można w tym wypadku ograniczyć wydatki o 10 – 15 proc. rocznie – zapewnia Krysztofik. Natomiast Peter Maitland zwraca uwagę, że dostosowanie funkcjonujących budynków do tzw. zielonych wymogów jest premiowane dodatkowymi punktami w procesie zdobywania certyfikatów.