Chociaż kredyty we franku szwajcarskim i euro są oferowane przez nieliczne banki, a kryteria ich udzielania mocno zaostrzone, to nadal mogą pozwolić sobie na nie najbogatsi Polacy.
Przypomnijmy, Komisja Nadzoru Finansowego (KNF) poprzez swoje rekomendacje skutecznie ograniczyła akcję kredytową w walutach obcych. Np. w 2009 roku stanowiły one 27 procent wszystkich udzielanych kredytów, a w I kwartale 2012 roku udział tego typu kredytów spadł do poziomu 15,8 proc.
– Trzeba jednak podkreślić, że ograniczenie dostępności kredytów w walutach obcych w ostatnich miesiącach spowodowane jest nie tylko zmianami w regulacjach, ale także ogólną sytuacją na europejskich rynkach finansowych – zwraca uwagę Michał Krajkowski.
Przypomnijmy, zgodnie z ostatnią rekomendacją S II KNF dla kredytów w walutach obcych, suma obciążeń ratami kredytobiorcy nie może przekroczyć 42 procent. Dla porównania przy zaciąganiu kredytu w rodzimej walucie pułap ten jest znacznie wyższy i wynosi 50 procent lub 65 procent w przypadku osób zarabiających powyżej przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce. W praktyce oznacza to, że o kredyt walutowy mogą ubiegać się osoby najlepiej zarabiające.
Dlatego bardziej wzrosła średnia kwota kredytu w euro, w porównaniu ze złotym. – W przypadku kredytu w walutach obcych w I kwartale tego roku wartość ta wyniosła 361 471 zł, dla kredytów złotowych natomiast średnia wartość to 187 865 zł. W porównaniu z analogicznym okresem ub.r. oznacza to wzrost o