– Klienci decydowali się na franka lub euro ze względu na niższą ratę w porównaniu z takim samym kredytem w złotych – przypomina Michał Krajkowski, główny analityk Domu Kredytowego Notus. Okazało się jednak, że zaciągnięte kilka lat temu kredyty walutowe – ze względu na skok kursu franka lub euro – nie są już najkorzystniejsze.
Zarabiali na racie
Analitycy DK Notus pod lupę wzięli kredyt zaciągnięty w 2008 r., kiedy to zobowiązania we franku szwajcarskim były najpopularniejsze. – Porównując raty takiego samego kredytu we frankach i w złotych, widać, że osoby spłacające zobowiązanie w rodzimej walucie płacą dziś raty niższe o ponad 15 proc. Jest to „zasługą" obniżki stóp procentowych NBP. Należy jednak zwrócić uwagę, że raty kredytów w złotych są niższe od tych we frankach dopiero od około dwóch lat. Do 2012 r. osoby, które wybrały franka, płaciły zdecydowanie mniej – wylicza Michał Krajkowski.
I dodaje, że w całym dotychczasowym okresie spłaty, czyli od stycznia 2008 r., łączna suma płatności (obejmujących ratę kapitałową i odsetkową) w przypadku kredytu w CHF wyniosła około 76 tys. zł. W tym samym okresie osoby zadłużone w złotych zapłaciły bankowi ponad 84 tys. zł.
Nieco inaczej wygląda sytuacja osób spłacających kredyty w euro. W tym przypadku rata kredytu walutowego ciągle pozostaje na niskim poziomie i jest niższa niż rata analogicznego zobowiązania w złotym (mimo obniżek stóp procentowych NBP). Analitycy Notusa porównali kredyty zaciągnięte w styczniu 2011 roku w euro i polskiej walucie. Okazało się, że w ciągu nieco ponad trzech lat „eurowicze" oddali do banku niecałe 35 tys. zł, przy prawie 45 tys. zł, jakie musieli zapłacić zadłużeni na mieszkanie w złotych.
– Posiadacze kredytów w walutach obcych przegrywają z zadłużonymi w złotym w jednym, ale bardzo istotnym obszarze. Za sprawą słabszego złotego ich saldo zadłużenia przekracza pożyczoną kwotę, i to pomimo kilku lat spłaty kredytu – zwraca uwagę Michał Krajkowski.