W Trójmieście najbardziej atrakcyjne nowe lokale znikają z oferty, zanim deweloperzy ogłoszą oficjalną sprzedaż. W Warszawie w pierwszym kwartale tego roku firmy deweloperskie sprzedały nieco więcej mieszkań, niż wprowadziły na rynek.
Rekordy padają także na krakowskim rynku, gdzie firma doradcza Reas odnotowała wzrost sprzedaży o 34 proc., licząc kwartał do kwartału. Na sześciu największych rynkach mieszkaniowych w trzech pierwszych miesiącach tego roku klientów znalazło 11,5 tys. lokali. To o 2,2 proc. więcej niż kwartał wcześniej.
Ośmieleni świetnymi wynikami deweloperzy rozwiązują worek z nowymi inwestycjami. Nie boją się też projektów z wyższej, także luksusowej, półki, choć wiele firm wspiera się programem dopłat „Mieszkanie dla młodych". Część deweloperów chwali się, że najlepsze lokale znajdują nabywców nawet w dwa dni. Klientów nie odstraszył wyższy, 10-proc. wkład własny, wymagany przy kredytowaniu zakupu nieruchomości. Transakcjom sprzyja rekordowo tani kredyt.
Nie da się ukryć, że Polacy wciąż potrzebują nowych, lepszych mieszkań. Żyjemy coraz dłużej, często we własnych domach. Jest też spory popyt na mieszkania dla singli, który tworzy choćby rozpad małżeństw.
Najlepszą wiadomością z punktu widzenia klienta jest to, że ten nowy boom odbywa się przy względnie stabilnych cenach mieszkań. Wzrosty są umiarkowane, a konkurujący ze sobą deweloperzy nierzadko kuszą promocjami, dodatkowymi usługami i udogodnieniami. Nikt już chyba nie ośmieli się zaproponować klientowi fatalnie rozplanowanego lokalu w kształcie wagonu ze ślepą kuchnią wykrojoną na środku pokoju. A takie lokale trafiały na rynek w czasie ostatniej hossy.