To jest nieprzyjemna niespodzianka dla Krymu, który – licząc na wspaniały klimat i atrakcyjne wybrzeża, pokładał nadzieję na boom wywołany przez zakupy dokonywane przez Rosjan po zajęciu półwyspu w marcu zeszłego roku.
- Zamiast tego popyt na nieruchomości w regionie spadł od 60 do 70 proc. w porównaniu z 2013 rokiem – mówi na łamach „The Moscow Times" Ilja Wołodko, szef firmy konsultingowej Maron Realty Group. Zaskakujące jest to, że to optymizm właścicieli krymskich nieruchomości stał się dużą częścią całego problemu.
Spodziewając się wzrostu popytu, właściciele nieruchomości i deweloperzy podnieśli ceny w 2014 roku, przyczyniając się do wzrostu cen mieszkań na Krymie średnio o 46 proc. w ciągu roku – podaje Krymstat, na który powołuje się „The Moscow Times".
Ten wzrost cen był dodatkowo wzmocniony przez fakt, że ceny nieruchomości na Krymie są określane w dolarach amerykańskich. Tak więc kiedy kurs rubla wobec dolara spadł o 40 proc. w zeszłym roku z powodu spadających cen ropy i zachodnich sankcji, to rosyjscy kupcy dostrzegli, że ceny nieruchomości na Krymie gwałtownie rosną.
Na domiar złego narastająca inflacja i gospodarcza recesja w Rosji osłabiła siłą nabywczą potencjalnych kupców. A gdy popyt się załamał, ceny nieruchomości na Krymie zaczęły spadać. - Od stycznia tego roku spadły o ok. 10 proc. - mówi analityk dziennikarzom „The Moscow Times". Jednocześnie przyznaje, że ceny wciąż są wysokie w porównaniu do podobnych nieruchomości w innych miejscach Rosji.