Wcale nie licytują się o najlepsze nieruchomości komercyjne w Polsce.
Skąd takie wnioski? Za nami tydzień kiepskich wiadomości. I to pochodzących z pierwszej ręki, od tych, którzy na co dzień mają kontakt z największymi graczami. Najpierw Cushman & Wakefield podał, że w Czechach obroty na rynku nieruchomości komercyjnych wzrosły w 2016 r. o 30 proc.(rok do roku), podczas gdy u nas zaledwie o 5 proc. Na Węgrzech tymczasem wartość transakcji urosła ponaddwukrotnie. Możemy się pocieszać – jak kibice piłki nożnej – że nic się nie stało, bo przecież nadal to w Polsce inwestorzy nieruchomościowi zostawiają najwięcej pieniędzy spośród państw regionu.
Tak, to prawda, wyłożyli u nas 5,2 mld euro, czyli prawie połowę kapitału przypadającego na Europę Środkowo-Wschodnią w 2016 r. Co jednak z tego, gdy dynamika spada.
W ostatnich dniach także RICS przysłał wyniki swoich najnowszych badań. Wynika z nich, że zmiany w podatkach ostudziły optymizm inwestorów. Najnowsze dane pokazują spadek zapytań inwestycyjnych po raz pierwszy od 2012 r. Największy odsetek respondentów ocenia obecne warunki na rynku nieruchomości jako „odpowiadające wczesnym stadiom kryzysu". Indeks nastrojów inwestycyjnych zanotował najsłabszy odczyt od 2013 r.