Antarktyczne jezioro Wostok jest bliską analogią tego, co może się znaleźć pod powierzchnią zamarzniętego satelity Jowisza Europy czy w podlodowych jeziorach Marsa.
Występowanie wody pod Antarktydą glacjolodzy odkryli w 1960 roku, kiedy rozpoczęli badania grubości lodu za pomocą radarów lotniczych. Obserwacje satelitarne rozszerzyły wiedzę o podlodowym świecie. Większość z ponad 150 antarktycznych jezior odkryto w ciągu ostatnich 20 lat. Największe znane jezioro podlodowe Wostok zostało odkryte w 1996 roku przez satelitę europejskiego ERS1. Leży 4000 m pod lodem, pod rosyjską stacją badawczą Wostok. Zajmuje obszar 15 690 km kw., ma długość 250 km, miejscami jego szerokość sięga 50 km. Pozbawione jest wszelkiego kontaktu z powierzchnią ziemi od co najmniej miliona lat. Właśnie to jest jego największą atrakcją, a nie rozmiary. Być może w tym akwenie żyją nieznane formy bakterii, niemające współczesnych odpowiedników. Odkrycie takich bakterii w zasadzie równałoby się odkryciu życia poza naszą planetą.
Wiercenia rozpoczęły się w 1998 roku. Naukowcy rosyjscy przy pomocy francuskich kolegów dotarli na głębokość 3623 metrów. Wydobyte próbki lodu ujawniły, że w ciągu ostatnich 420 tys. lat miały miejsce na Antarktydzie cztery cykle klimatyczne. Poniżej głębokości 3540 metrów istnieje lód ponownie zamarznięty. Świadczy to o tym, że na tym poziomie niegdyś płynęła woda. W różnych miejscach próbki wykazują odmienny stopień zasolenia.
Z tej głębokości w próbkach lodu zachowały się także mikroorganizmy. Są badane w Laboratorium Glacjologii i Geofizyki w Grenoble. Zespół dr. Jeana Roberta Petit ustalił, że są one martwe i podobne do tych, jakie obecnie żyją na powierzchni w temperaturze około plus 50 st. C. Tymczasem aktualnie lód na tym poziomie ma temperaturę minus 2,65 st. C. Tym odkrytym formom życia towarzyszy również wyjątkowo duża zawartość tlenu w lodzie. Wszystko to razem skłania niektórych sceptycznie nastawionych badaczy do przypuszczenia, że podczas wierceń próbki zostały "zakażone" współczesnym powietrzem i współczesnymi mikroorganizmami.
Jednak prof. Nikołaj Wasiliew z Uniwersytetu w SanktPetersburgu, kierujący ekipą prowadzącą wiercenia, jest zdania, że do "zakażenia" nie doszło. Przypomina, że już na głębokości 3000 metrów w próbkach pobieranych w różnych punktach Antarktydy w latach 70. ubiegłego wieku, gdy o istnieniu jeziora Wostok nikt jeszcze nie wiedział, też wystąpiły mikroorganizmy.