Miał ponad 3,5 metra długości. Był owinięty wokół skorupy jaja, z której dopiero co wykluł się mały duży gad. Kości młodego osobnika zachowały się tuż obok.

Tak wyglądało znalezisko, na które paleontolodzy natknęli się w indyjskim stanie Gujarat. Stało się to na początku lat 80. XX wieku, ale badaniem szczątek zajęli się dopiero osiem lat później. O ich wynikach donosi najnowsze wydanie pisma "PLoS Biology".

Sposób ułożenia kości i delikatnych struktur - skorupek jaj oraz czaszki węża - wskazują na to, że zwierzęta zaskoczyła szybka śmierć. Równie szybko pokryła je konserwująca warstwa osadów i piasku naniesionego prawdopodobnie podczas burzy.

– Odkrycie tego zatrzymanego w czasie, budzącego grozę momentu, było niezwykle przejmujące – opowiada Dhananjay Mohabey z Geological Survey of India. A inny z badaczy, Jeff Wilson z University of Michigan dodaje, że jego wyjątkowość polega także na tym, że jest to jedyny odnaleziony dowód grabieży, do jakiej doszło w gnieździe zauropoda. Ale to także rzadki dowód polowania na dinozaury przez niedinozaury.

Dorosłe zauropody były jednymi z największych zwierząt, jakie stąpały po ziemi. Mimo tego, tuż po wykluciu nie były imponujących rozmiarów - zaczajony w gnieździe intruz był siedem razy większy od dinozaurzych „piskląt". Gatunek węża, którego znaleziono, nazwano „Sanajeh indicus". Był w stanie połknąć półmetrowego, wyklutego z jaja zauropoda. Współczesne węże połykają bardzo duże ofiary dzięki szczególnej, luźnej budowie czaszki i szerokiemu pyskowi. Sanajeh miał tylko część tych cech.