Puste krzesło przez ponad godzinę stało na środku olbrzymiej sali ratusza w Oslo. Obok wisiał ogromny portret zdobywcy Pokojowej Nagrody Nobla. W piątek Liu Xiaobo powinien odebrać tam swoją nagrodę – dyplom, medal i 1,4 mln dolarów. Ale w Chinach była wtedy noc i w tym czasie Liu zapewne spał. W swojej celi, w małym miasteczku Nanshan, gdzie w ubiegłym roku trafił na 11 lat do więzienia. [wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/haszczynski/2010/12/10/porazka-wizerunkowa-chin/]Zobacz komentarz Jerzego Haszczyńskiego [/link][/b][/wyimek]
[srodtytul] Żona w areszcie[/srodtytul]
W Oslo aż dwa razy otrzymywał owacje na stojąco. Specjalnie dla niego – podobno miał takie marzenie – zaśpiewał dziecięcy chór. Przybył król i królowa Norwegii. Zaproszono przedstawicieli 65 państw, które mają swoje placówki w Oslo. 15 krajów przyłączyło się do chińskiego bojkotu ceremonii.
– On nie zrobił nic złego. To nie jest nagroda wymierzona w Chiny – mówił przewodniczący Komitetu Noblowskiego. Stanowczym głosem Thorbjorn Jagland zaapelował do Chin o natychmiastowe uwolnienie Liu, po czym na pustym krześle położył noblowski dyplom.
– To była mocna przemowa. Jagland wręcz powiedział, że za swoją walkę o demokrację Liu powinien być uhonorowany w Chinach, a nie karany. Nie wierzę jednak, by Liu wypuszczono teraz na wolność – mówiła “Rz” Tienchi Martin Liao, szefowa Independent Chinese PEN Center. Jak wielu mieszkających w Europie Chińczyków specjalnie pojechała z Niemiec do Oslo.