Nie każdy zysk da się przeliczyć na pieniądze

Wojciech Kuźmierkiewicz, prezes zarządu Naukowej Fundacji Polpharmy

Publikacja: 30.05.2011 00:15

Nie każdy zysk da się przeliczyć na pieniądze

Foto: Fotorzepa

Fundacja kończy właśnie dziesięć lat. Do pełnoletności jeszcze jej daleko, ale już chyba można powiedzieć: rośnie zdrowo.

Wojciech Kuźmierkiewicz:

Gdy zaczynaliśmy prace nad powołaniem fundacji, myślałem, że to będzie zaczyn, początek. Że zaraz dołączą inne firmy farmaceutyczne. Zwykle jest tak, że te wielkie korporacje nie chcą zostawić atrakcyjnego obszaru tylko jednemu graczowi. Wprawdzie kilka innych firm również prowadzi fundacje, ale żadna nie ma takiego charakteru jak nasza.

Przyznam, że miałem nadzieję, że ta nasza spowoduje, że inne ruszą. To się niestety nie stało.

Zaskakujące, bo przyznawane przez was granty w istotny sposób wspierają naukowców. Macie markę sponsora polskiej nauki. Dlaczego inni nie próbują zrobić tego samego?

Patrzę na to, co robią takie fundacje, i widzę, że są obliczone na przyziemny cel, szybką realizację zysków. To, co my robimy, to finansowanie podstawowych badań. Mamy kilka prac aplikacyjnych, ale badania podstawowe stanowią 95 proc. naszej działalności. Skomercjalizować być może się da jeden projekt. Cała reszta jest od tego daleka.

Ale powiem, dlaczego mi się ten pomysł podoba. Widziałem, jak to działa w USA, pracowałem tam przez trzy lata na uniwersytecie, bo z wykształcenia jestem farmaceutą, ale od studiów zajmuję się chemią organiczną. Gdy pracowałem na Florydzie, mój szef, jeden z najwybitniejszych profesorów chemii organicznej, prof. Alan Roy Katritzky, miał świetne kontakty z przemysłem. Zbudował zespół liczący ponad 40 osób pracujących naukowo. I on był zwolniony z konieczności prowadzenia zajęć akademickich. Cały swój czas miał poświęcić badaniom. A te badania były w części finansowane przez przemysł chemiczny i farmaceutyczny.

Miałem też okazję współpracować z firmą Monsanto. Widziałem, jak wielkie pieniądze przemysł lokuje w placówkach badawczych i uczelniach, co owocowało gotowymi produktami. Amerykanie potrafią to świetnie zrobić. Za pieniądze państwowe, różnych instytucji federalnych i partnerstw państwowo-prywatnych stworzyć nową cząsteczkę i doprowadzić ją do fazy badań klinicznych. W tym momencie zaczynają być potrzebne naprawdę wielkie pieniądze, których dostarcza przemysł. W pewnym sensie firmy farmaceutyczne przychodzą na gotowe.

Czyli badania podstawowe finansuje państwo, inwestują uczelnie, instytuty, później przychodzi etap współpracy, a na końcu sprawę przejmuje prywatna firma.

Tak jest. Wynik jest taki, że w ciągu ostatnich kilkunastu lat w Stanach Zjednoczonych 60 – 70 proc. leków powstało nie w laboratoriach przemysłu, ale właśnie na uczelniach.

Ale przecież fundacja Polpharmy w ten sposób nie działa. Finansuje badania podstawowe, za które na świecie płaci państwo. Unikat?

Niech pan popatrzy, na jakim poziomie jest finansowanie nauki w naszym kraju. Przecież Czesi trzykrotnie lepiej finansują naukę niż my. USA wydają prawie 3 proc. PKB na badania. My 0,61 proc., a to ma wzrosnąć do 0,75 PKB. A bez tych badań podstawowych po prostu nie ma aplikacji. Oczywiście Polpharma prowadzi też współpracę z placówkami badawczymi nad konkretnymi projektami, przygotowując je do komercjalizacji. I to owocuje nowymi lekami wprowadzanymi na rynek – np. alendrionianami, lekami stosowanymi w leczeniu osteoporozy.

To skąd w takim razie pomysł na fundację, skoro nie ma podobnej instytucji na świecie?

No właśnie stąd, że zobaczyliśmy ogromną lukę między Polską a krajami podobnymi do nas. Chcieliśmy również przyczynić się do tego, żeby polska nauka mogła zrobić coś więcej. Oczywiście to nie jest ten poziom nakładów co w USA, ale się staramy.

Przejdźmy do konkretów. Ile już przeznaczyliście na badania?

Fundacja to głównie granty. Obecnie jest to ok. 15 milionów złotych, ale nie są to pieniądze już wydane, lecz przygotowane, bo wiadomo, że badania muszą trwać. Cykl wykonywania grantu to zwykle trzy lata. Poza tym mamy jeszcze finansowania stypendiów dla doktorantów, bo oni mają szczególnie trudną sytuację materialną. Dajemy im 10 tys. złotych, żeby mieli środki na pracę naukową. W tym roku takich stypendiów przyznamy dziesięć. I dodatkowo fundujemy nagrodę dla najlepszej pracy magisterskiej wydziałów farmaceutycznych. Ale to nie koniec. Wydajemy również zeszyty opisujące, co się dalej dzieje z programami badawczymi nagrodzonymi grantami fundacji. W takim wydawnictwie znajdzie się wszystko: jakie są wyniki, w którym kierunku idą podobne prace na świecie.

No dobrze, ale jak przekonać firmę farmaceutyczną, żeby jej te 15 milionów złotych wyrwać?

Chodzi o to, że chcemy wspierać polską naukę, przyczyniać się do jej rozwoju...

Ale jak to wygląda w praktyce? Idzie pan do przewodniczącego rady nadzorczej Polpharmy pana Jerzego Staraka i mówi o tych 15 milionach, a on na to: „Słuchaj, ale co ja z tego będę miał?".

Skąd pan wie, że pyta?

Bo jest biznesmenem. Na pewno pyta.

Poza tym, że być może raz czy drugi uda się skomercjalizować, dysponujemy też patentami. Polpharma ma również prawo pierwokupu takich rozwiązań. Dzięki tym pracom poznajemy też środowisko naukowe, kto jaki zakres prac prowadzi. Kto jest wybitny. Kiedy mamy konkretny problem, wiemy, z kim rozmawiać.

Czyli nakłady na razie się nie zwróciły?

Trudno powiedzieć, bo te zyski są trudno przeliczalne na pieniądze.

Tyle się mówi o kryzysie, oszczędnościach, a tu mamy polską firmę, która łoży grube miliony na fundację wspierającą naukę. Jesteście trzecim co do wielkości sponsorem polskich naukowców.

To wynika z tego, że tych sponsorów prawie nie ma. Ale o kryzysie – niech pan nie wywołuje wilka z lasu. Fundator na razie finansuje i nie słyszę pytań, czy dalej to czynić. Pan Jerzy Starak nie ma wątpliwości, że warto to robić, że mamy świetnych naukowców, którym trzeba pomóc. Unia Europejska stwarza też dodatkowe możliwości, ale środki z Unii są w Polsce źle wydawane.

Przeglądając listy laureatów konkursu fundacji, widzę, że pokładacie spore nadzieje w biotechnologii.

To prawda. Ostatnio zmniejsza się liczba produktów innowacyjnych. Powoli rośnie liczba produktów biotechnologicznych, choć prawdę mówiąc, myśleliśmy, że będzie to szybszy proces. Moim zdaniem to właśnie tu będziemy potrzebowali pieniędzy i zdolnych ludzi.

Drugi interesujący trend to leki specjalistyczne, adresowane do wąskiej grupy chorych. Na świecie rozwijana jest personalizowana medycyna. Czyli lek wraz z markerem – substancją, która nas informuje o tym, czy dany produkt będzie skuteczny u konkretnego chorego. To fantastyczna rzecz, pozwala na dużo bardziej skuteczne leczenie niż dotąd. To może też oznaczać, że odżyją produkty starsze, które zostały zarzucone jako nieskuteczne.

Jak to odżyją?

Bo wtedy nie wiedzieliśmy, że mogą być wyjątkowo skuteczne dla pewnej niewielkiej grupy chorych. Tak się stało na przykład w przypadku kobiet z rakiem piersi z określonym genem, u których doskonale działa starszy lek – cisplatyna. Te badania prowadził prof. Jan Lubiński z Pomorskiej Akademii Medycznej.

Ale akurat to odkrycie jest wyjątkiem. Regułą jest, że terapia celowana jest potwornie droga.

Zgadza się, to jest główny problem. Ale upowszechnianie takich leków spowoduje, że cena spadnie. To jest kosztowne przedsięwzięcie tylko na początku.

Czy takie projekty badawcze są prowadzone również w Polsce? Mamy szansę z nich skorzystać?

Jest kilka ośrodków, które prowadzą badania w tym kierunku. O cisplatynie już mówiłem. Na przykład onkolog prof. Jacek Jassem z Gdańska znalazł w genotypie pewien marker dający odpowiedź na pytanie, czy u pacjenta z rakiem płuc stosować chemioterapię. Pierwsze postępowanie przy takim nowotworze to operacja. Ale co dalej – chemia, która jest zawsze obciążająca dla pacjenta, czy nie. Teraz to się robi trochę na nosa. Dzięki pracom prof. Jassema będzie można zrobić próbę, test, który da odpowiedź: chemia czy nie.

–rozmawiał Piotr Kościelniak

Fundacja kończy właśnie dziesięć lat. Do pełnoletności jeszcze jej daleko, ale już chyba można powiedzieć: rośnie zdrowo.

Wojciech Kuźmierkiewicz:

Pozostało 98% artykułu
Nauka
Najkrótszy dzień i najdłuższa noc w 2024 roku. Kiedy wypada przesilenie zimowe?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Nauka
Pełnia Księżyca w grudniu. Zimny Księżyc będzie wyjątkowy, bo trwa wielkie przesilenie księżycowe
Nauka
W organizmach delfinów znaleziono uzależniający fentanyl
Nauka
Orki kontra „największa ryba świata”. Naukowcy ujawniają zabójczą taktykę polowania
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Nauka
Radar NASA wychwycił „opuszczone miasto” na Grenlandii. Jego istnienie zagraża środowisku