Podczas prac budowlanych robotnicy natknęli się na na głębokości 7 m na pozostałości obiektów z czasów rzymskich. Archeolodzy z Uniwersytetu w Bolonii, którzy przeprowadzili tam wykopaliska (zespołem kierowała dr Licia Diamanti) wyróżnili wśród nich pozostałości pieca do wypalania wapna, z którego robiono zaprawę murarską około 2000 lat temu.

Ale najciekawsze rzeczy znajdowały się w warstwie młodszej o pięć stuleci, na głębokości 3 m.  Zachowało się w niej 11 zwyczajnych, prostych grobów, jam ziemnych w których złożono zmarłych. Wskazuje to, że nie byli to ludzie bogaci. W jednym z grobów spoczywały dwa szkielety, mężczyzny i kobiety. Ich układ wskazuje, że zmarłych ułożono w pozycji specjalnej, trzymali się za ręce a twarze mieli zwrócone do siebie. Według włoskich badaczy, dowodzi to w sposób oczywisty, że ludzie ci darzyli się za życia uczuciem, które ich współcześni zauważali i celowo uwiecznili je po ich śmierci. Wstępna analiza, jaką przeprowadził antropolog Giorgio Gruppioni wskazuje, że mężczyzna i kobieta zmarli w tym samym czasie.

Z jakiego powodu zeszli z tego świata? — W starożytności nie było niczym zaskakującym, że małżonkowie lub członkowie jednej rodziny marli w tym samym czasie, na przykład z powodu epidemii. Starano się wówczas grzebać ich razem — komentując to znalezisko wyjaśnia dr Kristina Killgrowe, amerykańska antropolog z Uniwersytetu Karoliny Północnej.

Nie jest to jedyne odkrycie tego rodzaju we Włoszech. W roku 2007 w Mantui (miejsce uwiecznione przez Szekspira w dramacie „Romeo i Julia") odkopano grób ze schyłku epoki kamienia, sprzed około 6000 lat, z dwoma szkieletami, mężczyzny i kobiety, ze złączonymi dłońmi.

W Modenie, nad 11 grobami, archeolodzy odkryli jeszcze 7 grobów - pustych. Nigdy nikogo w nich nie pochowano. Prawdopodobnie zostały zalane i zamulone podczas katastrofalnej powodzi w roku 589, o której wspomina w dziele „Historia Longobardoctum" Paulus Diaconus, mnich z klasztoru benedyktynów na Monte Cassino.