Przyczyny tego zjawiska zbadali naukowcy szwajcarscy.
Ich badania są o tyle istotne, że katastrofy morskie z udziałem wielkich statków nie należą do przeszłości i problem ratowania się kosztem innych istnieje. W roku 2006 na Morzu Czerwonym zatonął egipski prom z 1415 osobami na pokładzie. Dwa lata temu w katastrofie promu filipińskiego zginęło 800 osób. W ubiegłym roku w Macedonii zatonął prom z 12 osobami na pokładzie, a katastrofy trzech promów indonezyjskich pochłonęły około 400 ofiar.
Szwajcarzy badali psychologię morskich tragedii na przykładzie dwóch podobnych epizodów: "Titanic" zatonął w 1912 roku, "Lusitania" w 1915, oba statki na północnym Atlantyku. Pierwszy przewoził 2207 osób, drugi –1949. Przewoziły pasażerów o różnym pokroju, mężczyzn, kobiety i dzieci, bogatych i biednych. W obu przypadkach z życiem uszła jedna trzecia pasażerów – z pierwszej katastrofy uratowało się 712 osób, z drugiej – 746. Wskaźnik umieralności pasażerów, ze względu na wiek, był podobny: 68,7 proc. ("Titanic") i 67,3 proc. ("Lusitania"). Tymczasem profil społeczny ocalonych był odmienny. Zagadkę tę rozwiązał zespół pod kierunkiem prof. Bruna Freya z Instytutu Studiów Empirycznych Uniwersytetu w Zurychu. Wyniki publikuje amerykańskie czasopismo "Proceedings of the National Academy of Science".
Badacze analizowali informacje o pasażerach (wiek, płeć, status społeczny), nie brali pod uwagę członków załogi. Podzielili ich na różne kategorie i porównywali z grupą mającą najmniejsze szanse na przeżycie: osoby z trzeciej klasy, w wieku powyżej 35 lat, bez dzieci.
Na "Lusitanii" wśród kobiet i mężczyzn od 16 do 35 lat katastrofę przeżyło odpowiednio 10,4 oraz 7,9 proc. więcej osób niż w grupie o najmniejszych szansach. Natomiast pasażerowie pierwszej klasy i nieletni poniżej 16 lat mieli odpowiednio o 11,5 proc. i 0,7 proc. mniejsze szanse na przeżycie.