[b][link=http://www.rp.pl/artykul/375348.html]Komentarz wideo[/link][/b]
Komitet w Oslo przyznał Nobla Barackowi Obamie za umacnianie dyplomacji międzynarodowej, zwłaszcza za zaangażowanie w uwolnienie świata od broni atomowej. W Ameryce i w Europie, nawet w samej Norwegii informacja ta zaskoczyła niemal wszystkich. Nazwisko prezydenta pojawiało się wprawdzie w kuluarowych dyskusjach, ale mało kto traktował jego kandydaturę poważnie, ponieważ sprawuje urząd dopiero dziewięć miesięcy. 1 lutego, gdy upływał termin zgłaszania kandydatów do nagrody, zasiadał w Białym Domu dopiero dwa tygodnie. Jeszcze pięć lat temu był zaś nawet w Ameryce postacią niemal kompletnie nieznaną.
[srodtytul]Myśleli, że to żart[/srodtytul]
Czołowi doradcy prezydenta, gdy wczoraj wczesnym rankiem odczytali na swoich telefonach Blackberry informację o nagrodzie, byli przekonani, że ktoś z nich zakpił.
– Dziś chyba nie jest pierwszy kwietnia? – miał według ABC News zapytać jeden z nich. Zszokowany był też sam laureat, obudzony przez sekretarza prasowego kilka minut przed szóstą rano. Kilka godzin później wygłosił krótkie oświadczenie dla mediów. Podkreślał, że nie zasłużył, by znaleźć się w tak dostojnym towarzystwie.