Stacja przekaźnikowa wiedzy

Rozmowa - prof. Andrzej Steciwko, przewodniczący Komitetu Naukowego Kongresu, prezes Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Medycyny Rodzinnej

Publikacja: 19.01.2011 00:01

Stacja przekaźnikowa wiedzy

Foto: materiały prasowe

[b]Tłoczno, gwarno – takie wrażenie odnosi postronny obserwator kongresu. Oficjalne dane mówią o tysiącach uczestników? Czy istnieje jakiś klucz ich doboru, a jeśli tak – jaki?[/b]

Andrzej Steciwko: Klucz wręczyło nam samo życie. Kongres zorganizowany jest z myślą o lekarzach rodzinnych i pierwszego kontaktu. Toteż siłą rzeczy oni stanowią gros uczestników. Ale ponieważ tacy lekarze napotykają na co dzień w swojej pracy najróżniejsze problemy zdrowotne, dlatego na kongresie omawiane są zagadnienia z dziedziny okulistyki, urologii, ginekologii, laryngologii, chirurgii, ortopedii i tak dalej, i tak dalej, wszystkich wymienić nie sposób. Ale, jak widać, formuła kongresu jest otwarta, nienakierowana na jedną, a nawet kilka grup specjalistycznych. Organizatorom Top Medical Trends po prostu zależy na tym, aby z tego spotkania skorzystało jak najszersze grono.

[b]Jak szerokie w praktyce?[/b]

Do Poznania przyjedzie około 4300 uczestników. I nie jest tak, że przybywają rano, wysłuchują wykładu ze swojej specjalności i wieczorem już ich w Poznaniu nie ma. Odwrotnie, pobyt przeciągają jak najdłużej, są w wielu miejscach. Dość powiedzieć, że w momencie zamykania kongresu w Poznaniu jest jeszcze około 800 uczestników.

[b]Do Poznania przyjeżdżają medycy z całej Polski. Ale czy daje się zauważyć jakiś rozkład geograficzny, czy są rejony kraju wiodące pod tym względem? [/b]

I tak, i nie. Oczywiście, że najwięcej osób przybywa z Warszawy, Gdańska, Wrocławia, Krakowa, ale nic w tym dziwnego, ponieważ są to najludniejsze aglomeracje w Polsce i – siłą rzeczy – w miastach wojewódzkich, akademickich pracuje w nich najwięcej lekarzy. Ale nie oznacza to, że w mniejszych i całkiem małych ośrodkach nic nie wiedzą o Top Medical Trends, przeciwnie, wiedzą bardzo dobrze, przyjeżdżają więcej niż chętnie, ba, zapisują się na kolejny kongres już w chwili zamykania poprzedniego. Uczestnictwo w tym kongresie jest wręcz w modzie, jest trendy. Jeśli nawet jest to forma swego rodzaju snobizmu, to daj nam Boże w Polsce jak najwięcej takich snobów.

[b]Co kongres oferuje tym entuzjastom?[/b]

Bazą są wykłady, w sumie 25 – 27 godzin. Ale ponieważ żaden wykład nie jest w stanie wyczerpać tematu, bezpośrednio po nich, już poza salą wykładową, odbywają się spotkania, dyskusje z wykładowcami, ekspertami. Z reguły trwają one od jednej do dwóch godzin. Każdy, kto ma wątpliwości, komu coś umknęło lub chce poznać więcej szczegółów, może o to pytać. Ta formuła sprawia, że lekarz z gminnego ośrodka zdrowia staje twarzą w twarz ze sławą światową i rozmawia z nim według swojego scenariusza, pyta, o co chce.

[b]A jeżeli lekarz nie zdoła dopytać o wszystko podczas dyskusji lub nie zdąży zanotować na wykładzie, co wtedy?[/b]

Wówczas jeszcze ma do dyspozycji komplet wykładów udostępnionych drukiem, zapewnia to specjalistyczne wydawnictwo Termedia, współorganizator kongresu.

[b]Spotkania po wykładach sprawiają wrażenie żywiołowych.[/b]

Bo też takie mają być. Na tej żywiołowości nie tracą merytorycznie. Uczestnikom zapewniają osobiste kontakty. Lekarze z gminnych ośrodków wymieniają wizytówki z profesorami akademii medycznych. Potem, w ciągu roku, w codziennej praktyce, kontakty te okazują się bezcenne. Lekarz rodzinny dzwoni do konsultanta krajowego, swojego znajomego, z którym w Poznaniu dyskutował przez kwadrans po wykładzie, i z pierwszej ręki dowiaduje się o specjalistycznych laboratoriach, wybitnych specjalistach w różnych ośrodkach w kraju, do których w razie potrzeby może skierować swoich pacjentów. Po kongresie w Poznaniu sławy lekarskie występujące w telewizji, udzielające wywiadów prasie są osobistymi znajomymi lekarzy z prowincji, z wszystkimi wynikającymi z tego konsekwencjami. Nie sposób tego przecenić.

I jeszcze jedno, ostatnie, ale nie najmniej ważne: z punktu widzenia organizatorów spotkania takie mają wielką, choć trywialną zaletę – nie blokują sal wykładowych i nie zmuszają do wprowadzania limitu czasowego.

[b]Jak organizatorzy radzą sobie z naborem wykładowców?[/b]

Może to się wydać dziwne, ale nie mamy z tym kłopotów. Zapraszamy najlepszych specjalistów, konsultantów krajowych, prezesów zarządów głównych medycznych towarzystw naukowych, ludzi znanych, a więc zapracowanych i zajętych. A jednak z reguły nam nie odmawiają, znajdują czas. Podejmują się rzeczy bardzo trudnej, jaką jest przedstawienie w czasie jednego wykładu – podkreślam: nie dłużej niż 40 minut – kompendium obejmującego nowości z zakresu diagnostyki i terapii w danej dyscyplinie medycznej. Trzeba dużo wiedzieć i dobrze się przygotować, żeby w tak krótkim czasie przekazać wytyczne dotyczące diagnostyki i terapii, zaprezentować wchodzące w życie nowe standardy. Na szczęście sporo jest takich, którzy to potrafią. Nie na darmo motyw przewodni kongresów Top Medical Trends brzmi: „liderzy opinii – lekarzom praktykom”. Autorytety medyczne występujące z referatami na międzynarodowych kongresach, publikujące w renomowanych czasopismach, przekazują wiedzę z tzw. najwyższej półki tym, którzy jako pierwsi stykają się z pacjentami.

[b]Trudno sobie wyobrazić, aby w czasie 40 minut przekazać światowe nowości z dziedziny kardiologii...[/b]

To prawda. Są takie zagadnienia, na przykład z zakresu kardiologii czy nadciśnienia tętniczego, w których dzieje się tak dużo, że jeden ekspert nie jest w stanie ich zaprezentować. Wtedy angażujemy dwóch, trzech, aby byli w stanie opanować natłok informacji napływających z Europy i świata. Zdajemy sobie sprawę, jak trudne, a czasami wręcz karkołomne jest to zadanie. Dlatego podczas każdego kongresu Top Medical Trends wręczamy wykładowcom pamiątkowe medale, na każdym kongresie inne.

[b]Liderzy opinii przywożą lekarzom praktykom wieści ze świata; czy nie pobrzmiewa to nieco prowincją, zacofaniem?[/b]

Absolutnie nie. Polscy lekarze, od tych gminnych do profesorów, wcale nie muszą posypywać głów popiołem. Nie są lekarzami „drugiego rzutu”. Poziom kształcenia w polskich uczelniach nie odbiega od standardu światowego, nasi lekarze uczestniczą poza granicami w konferencjach – co właśnie znakomicie pokazuje kongres Top Medical Trends, uczestniczą w pracach międzynarodowych zespołów badawczych, publikują w renomowanych czasopismach. Dlatego nie może być mowy ani o rzeczywistej niższości, ani o kompleksie niższości. A tak na marginesie, takiej imprezy jak poznańskie kongresy Top Medical Trends świat może nam tylko pozazdrościć.

[b]Tłoczno, gwarno – takie wrażenie odnosi postronny obserwator kongresu. Oficjalne dane mówią o tysiącach uczestników? Czy istnieje jakiś klucz ich doboru, a jeśli tak – jaki?[/b]

Andrzej Steciwko: Klucz wręczyło nam samo życie. Kongres zorganizowany jest z myślą o lekarzach rodzinnych i pierwszego kontaktu. Toteż siłą rzeczy oni stanowią gros uczestników. Ale ponieważ tacy lekarze napotykają na co dzień w swojej pracy najróżniejsze problemy zdrowotne, dlatego na kongresie omawiane są zagadnienia z dziedziny okulistyki, urologii, ginekologii, laryngologii, chirurgii, ortopedii i tak dalej, i tak dalej, wszystkich wymienić nie sposób. Ale, jak widać, formuła kongresu jest otwarta, nienakierowana na jedną, a nawet kilka grup specjalistycznych. Organizatorom Top Medical Trends po prostu zależy na tym, aby z tego spotkania skorzystało jak najszersze grono.

Pozostało 87% artykułu
Nauka
W organizmach delfinów znaleziono uzależniający fentanyl
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Nauka
Orki kontra „największa ryba świata”. Naukowcy ujawniają zabójczą taktykę polowania
Nauka
Radar NASA wychwycił „opuszczone miasto” na Grenlandii. Jego istnienie zagraża środowisku
Nauka
Jak picie kawy wpływa na jelita? Nowe wyniki badań
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Nauka
Północny biegun magnetyczny zmierza w kierunku Rosji. Wpływa na nawigację