Wystarczy kawałek ludzkiej skóry, by z pomocą wirusów i białek stworzyć z niego komórki nerwowe, z których zbudowany jest mózg. To sukces zespołu dr. Mariusa Werniga ze Szkoły Medycznej Uniwersytetu Stanforda. Nie pierwszy zresztą. W styczniu ubiegłego roku „Rz" poinformowała o przekształceniu przez niego mysich komórek skóry w komórki układu nerwowego.
„Gdyby udało się ten wyczyn powtórzyć u człowieka, oznaczałoby to rewolucję w leczeniu chorób neurodegeneracyjnych mózgu – parkinsona czy alzheimera" – pisaliśmy. Nareszcie stało się to faktem, o czym donosi najnowsze „Nature".
Płodne kontrowersje
Marzeniem amerykańskiego uczonego jest doprowadzenie do sytuacji, by pewnego dnia możliwe stało się tworzenie nowych komórek nerwowych, a następnie wszczepianie ich chorym. W związku z tym, że byłyby one otrzymywane ze skóry samego pacjenta, mielibyśmy do czynienia z terapią szytą na miarę w pełnym tego słowa znaczeniu.
Niestety, sukces ten ma również drugą, kontrowersyjną stronę medalu. Do przeprowadzenia badań naukowcy użyli fibroblastów, komórek skóry uzyskanych od niedonoszonych płodów.
Mimo to wyniki ich pracy zostały pozytywnie ocenione przez innych naukowców. Jako „przekonujące i ważne" ocenił je prof. Jim Huettner ze Szkoły Medycznej Uniwersytetu Waszyngtona.