I nie ma w tym ani trochę chęci zysku?
Zysku w rozumieniu, że tu wkładamy milion i oczekujemy rentowności 20 proc., nie ma. Ale nikt nie mówi, że jednym z powodów było też budowanie wizerunku firmy, nawiązanie kontaktu ze środowiskiem. Trzeba jednak od razu powiedzieć, że jest wiele firm działających na rynku farmaceutycznym, a jednak żadna tak dużo w naukę nie inwestuje.
Przez długi czas był pan przewodniczącym Rady Naukowej Fundacji. Proszę zdradzić, jak to wygląda od środka. Czy względy, nazwijmy to, komercyjne nie grają rzeczywiście żadnej roli?
To są granty, które przyznaje ciało niezależne od właściciela. Nie było śladu ingerencji, nawet niewinnej sugestii dotyczącej decyzji Rady Naukowej. To są autonomiczne decyzje podejmowane na podstawie opinii recenzentów. Do pewnego stopnia właściciel ma możliwość wpływania na prace, decydując o temacie konkursu. Na przykład Polpharma postanowiła wejść w biotechnologię i zaczęła zbierać takie projekty. Myślę, że bardziej w sensie poznania możliwości środowiska, niż licząc na to, że jakiś pomysł da się przerobić w komercyjny sukces.