Niezwykłego odkrycia dokonali niemieccy naukowcy z Romisch-Germanisches Zentralmuseum w Meinz (Centralne Rzymsko-Germańskie Muzeum). Przeglądając i weryfikując stare plany cmentarzyska w Magdalenenbergu, koło
Villingem-Schwenningen w Schwarzwaldzie, badanym jeszcze przed II wojną, ze zdumieniem zauważyli, że cały cmentarny kompleks wraz z centralnym książęcym tumulusem (grobowiec nakryty nasypem kamienno-ziemnym) ma ścisły związek z układem ciał niebieskich. Układ grobów wokół centralnego tumulusa dokładnie odwzorowuje gwiezdne konstelacje nieba widziane z półkuli północnej.
Praastronomia
Pozycja grobów w Magdalenenbergu przedstawia model konstelacji widoczny w pełni zimy i lata. Co więcej, w podstawie książęcego tumulusu umieszczono drewniane słupki, które „celują" w miejsca najwyższego położenia Księżyca w czasie jego wędrówki po niebie. Zjawisko to ma miejsce co 18 i pół roku. Jest to podstawa kalendarza celtyckiego.
Układ gwiazd na niebie zmienia się bardzo wolno, niezauważalnie w skali pokolenia, stulecia ani tysiąclecia. Dlatego dr Allard Mees z Romisch-Germanisches Zentralmuseum, posługując się programem komputerowym, odtworzył pozycję konstelacji nieba półkuli północnej w I i II tysiącleciu p. n. e. Okazało się, że książęcy tumulus został wzniesiony 2629 lat temu, w 618 roku p n.e. Kierunki astronomiczne odwzorowane przez groby odpowiadają układowi konstelacji, jaki zachodził w momencie letniego przesilenia, 22 czerwca – jest to najdłuższy dzień w roku.
Podbój starożytnej Galii przez Rzym spowodował upadek kultury celtyckiej i zarzucenie celtyckiego kalendarza księżycowego i zastąpienie go kalendarzem słonecznym. Archeolodzy wiedzieli o istnieniu celtyckiego kalendarza, ale nie znali jego istoty. Sytuacja zmieniła się, gdy w 1897 r. francuski rolnik Alphonse Roux wyorał na głębokości 30 cm w Coligny (dep. Ain) 550 kawałków brązu. Pochodzą z dwóch przedmiotów, z posągu Marsa przetrwało 400 kawałków. Ale 149 brązowych fragmentów wprawiło uczonych w osłupienie – były to części celtyckiego kalendarza. Na 120 zachowały się napisy. Archeolodzy – dosłownie – rzucili się do wykopalisk w Coligny, ale nie znaleźli już ani jednego fragmentu.