Polityczne wybory są zakodowane w naszych głowach – przekonują najnowsze badania neurologów. Aktywność i wielkość części naszych mózgów w ogromnym stopniu decyduje, czy wybieramy partie liberalne światopoglądowo czy raczej te konserwatywne.
Oczywiście specjaliści od zaglądania nam do głów zastrzegają, że są jak najdalsi od wartościowania, który mózg jest lepszy – lewicowca czy prawicowca. I podkreślają, że różnice te wynikają nie ze sprawności umysłowej jako takiej, lecz raczej z odmiennego sposobu myślenia. Skąd to zastrzeżenie – o tym za chwilę.
Skaner stanie ?przy urnie?
Najbardziej tradycyjny sposób badania preferencji politycznych polega na... określeniu poglądów rodziców. Jeżeli ojciec lub matka reprezentują zdecydowaną postawę światopoglądową, to jest spora szansa, że dziecko – nawet już dorosłe – postawy te skopiuje. System ten działa tak dobrze, że trafność prognoz opierających się na poglądach rodziców sięga 70 proc.
Ale jest metoda jeszcze lepsza, choć nieco bardziej skomplikowana. Chodzi o funkcjonalny rezonans magnetyczny, czyli metodę obrazowania – w tym przypadku mózgu – pozwalającą sprawdzić, które regiony w danej chwili pracują najintensywniej i jak bardzo są one rozbudowane. Opublikowane w lutym tego roku wyniki eksperymentów dr. Darrena Schreibera z Uniwersytetu Exeter wskazują, że trafność takich prognoz wyborczych dla konkretnego człowieka sięga 83 proc. I to tylko na podstawie obserwacji pracy mózgu – jeszcze zanim badany człowiek w ogóle otworzy usta.
Testy dr. Schreibera opierają się na tym, co neurologia wie już od kilku ładnych lat. Wcześniejsze badania dowiodły, że u liberałów aktywniejsza i większa jest przednia część zakrętu obręczy oraz tzw. wyspa. Za to u konserwatystów – ciało migdałowate. Za co odpowiadają te dwie struktury?