Zakończenie kadencji profesora może być związane ze skierowanymi wobec niego zarzutami ze strony związkowców NSZZ "Solidarność", którzy wskazywali, że Wiszewski miał zarobić bez zgody uczelni blisko 35 tysięcy złotych.
Solidarność informowała, że naruszenie prawa miało polegać na wypełnianiu przez mężczyznę trzech umów, mimo że zajmował on już stanowisko rektora. Zdaniem związków zawodowych mogło z tego powodu dojść do złamania art. 125 ustawy o szkolnictwie wyższym i nauce, który mówi, że:
Wykonywanie dodatkowego zajęcia zarobkowego przez rektora uczelni publicznej wymaga uzyskania zgody rady uczelni. Zgoda jest wydawana na okres kadencji.
Zgodnie z tym samym artykułem, w przypadku wykonywania takiej aktywności bez uzyskania zgody, właściwy minister stwierdza wygaśnięcie mandatu.
Na stawiane zarzuty rzecznik prasowy Uniwersytetu tłumaczyła, że profesor Wiszewski pobiera wynagrodzenie z tytułu bycia rektorem, ale także historykiem, badaczem oraz naukowcem, który ze względu na swoje osiągnięcia zdobywa granty z zewnętrznych źródeł, informowała również, że rektor otrzymał zgodę od rady uczelni na pobieranie środków finansowych za kierowanie badaniami naukowymi.