Festiwal w Salzburgu. Muzyka z polityką w tle

Nawet tak perfekcyjnie zorganizowany, dostojny i bogaty festiwal nie jest w stanie uwolnić się od tego, co aktualnie dzieje się w świecie. Na jaw wyszły też kłopotliwe problemy z rosyjskimi sponsorami.

Publikacja: 26.08.2022 03:00

„Aida” Verdiego w inscenizacji mieszkającej USA Iranki Shirin Neshat to spektakl o miłości, ale takż

„Aida” Verdiego w inscenizacji mieszkającej USA Iranki Shirin Neshat to spektakl o miłości, ale także o wojnie i cierpieniu

Foto: Salzburger Festspiele

Najostrzejszy spór toczył się w ostatnich miesiącach o Teodora Currentzisa, niezwykłe popularnego grecko-rosyjskiego dyrygenta. Nikt nie potrafi tak jak on zinterpretować znanej klasyki w sposób nieoczywisty, porywający, choć często kontrowersyjny. Stworzony przez niego w Rosji, znakomity zespół musicAeterna (orkiestra i chór) jest jednak sponsorowany przez wielki rosyjski Bank VTB, obłożony sankcjami po wybuchu wojny w Ukrainie. Z jego pieniędzy dla artystów Currentzisa powstała też siedziba w Petersburgu.

Od lutego część koncertów Currentzisa w Europie została odwołana, ale dla Salzburga wraz z musicAeterna od kilku lat przygotowuje ważne wydarzenia. Kolejne było zaplanowane na tegoroczne lato, co wzbudziło protesty, bo Currentzis nie potępił jednoznacznie wojennej polityki Putina. A dyrekcji festiwalu przypomniano przy okazji inne kontakty z rosyjskimi oligarchami, w tym – rozliczoną już podobno – umowę sponsorską z Gazpromem.

Czytaj więcej

Gdańsk'82 - festiwal, który się nie odbył

Dyrektor Markus Hinterhauser replikował w wywiadzie, że świat muzyki klasycznej nie „jest mrocznym królestwem Putina. To równie śmieszne, co nieprawdziwe. Czy chcemy być totalnie podejrzliwi wobec wszystkich rosyjskich artystów? To byłaby gigantyczna teoria spiskowa”.

Sąd Ostateczny

W obronie Teodora Currentzisa stanął wybitny twórca teatralny, Włoch Romeo Castelucci, z którym rok temu przygotował on w Salzburgu zjawiskową inscenizację „Don Giovanniego”. – Jeśli nie potępił publicznie Putina, to dlatego, że myśli o przyszłości swoich muzyków i ich rodzinach w Rosji – powiedział na konferencji. – Wielu artystów rosyjskich jest zakładnikami Putina. Zmuszanie innych do samopoświęcania, gdy siedzi się bezpiecznie w domu na kanapie, jest bezwstydne.

W Salzburgu nie ma oczywiście w tym roku Walerego Giergiewa ani Anny Neterebko. A Teodor Currentzis znów pracuje z Romeo Casteluccim. Wybrali „De temporum fine comoedia” Carla Orffa. Autor przebojowych „Carmina burana” stworzył muzyczno-teatralny obraz Sądu Ostatecznego. To dzieło gigantycznych rozmiarów prezentowane bywa rzadko i słusznie, bo nie jest zbyt odkrywcze.

Dyrekcja festiwalu uważa, że świat muzyki klasycznej nie jest mrocznym królestwem Putina

Trzeba interpretatorów jak Currentzis, który muzyce opartej na kilku schematach nadał wstrząsającego charakteru, jakby rzeczywiście za chwilę świat miał się skończyć. I wizjonerów jak Romeo Castelucci, który prostymi środkami, choć z setką wykonawców na scenie, potrafi wykreować apokaliptyczne wizje.

Do utworu Orffa dodali „Zamek Sinobrodego” Bartóka, odczytując znaną operę zupełnie inaczej. Castelucci zainscenizował ją, posługując się tylko ogniem i wodą, Currentzis dramat Judyty pragnącej poznać mroczne tajemnice męża, maksymalnie wyciszył i muzyka zabrzmiała przejmująco. Ale w pamięci zostaje, jak ponure memento dnia dzisiejszego, obraz tłumu udającego się na Sąd Ostateczny.

Polityka wkradła się w tym roku nawet do „Aidy” Verdiego, co tym ciekawsze, że Salzburg sięgnął do festiwalowej inscenizacji Shirin Neshat z 2017 roku. Wybitna irańska artystka wizualna, która uciekła z ojczyzny po rewolucji, porusza się z sukcesami po innych obszarach sztuki: od fotografii do wideo, od performansu do filmu i baletu.

Piasek i niebo

Cztery lata temu w Salzburgu zrobiła z „Aidy” spektakl o konfliktach politycznych i etnicznych, o wygnańcach i niewolnikach, ale uniknęła dosłowności. Użyła prostych środków teatralnych, wideo instalacjami posłużyła się tylko dwa razy, pokazując uchodźców lub egipskich kapłanów. Świat faraonów był za to swoistym połączeniem cywilizacji zachodu i wschodu, z odniesieniami do religii obecnych na Bliskim Wschodzie, a jeńcy etiopscy stali się syryjskimi uciekinierami.

Powróciwszy w 2022 roku do swojej inscenizacji, Shirin Neshat dokonała znaczących zmian. Akcja toczy się w czasach wojny. Oglądamy więc film z mężczyznami szykującymi się do walki. Rozpaczy ­bohaterki nad losem swej ojczyzny napadniętej przez ­Egipcjan towarzyszy wideo pokazujące kobiety grzebiące umarłych, a żółty piasek i błękit nieba w tle układają się we flagę Ukrainy. Poruszający jest finał, gdy w tle za umierającym Verdiowskimi kochankami kobiety wyruszają w łodzi w morze. Uciekają ku wyzwoleniu czy ku śmierci?

Shirin Neshat uniknęła publicystyki. Poruszała emocjami, nie przytłoczyła muzyki, co jest tym bardziej istotne, że w informacjach przed premierą wszystkie media skupiały się na fakcie, że w partii Radamesa zadebiutuje Piotr Beczała. Przypominano, że do tej roli przymierzał się od kilku lat i prawo pierwszeństwa zarezerwowała sobie nowojorska Metropolitan. Pandemia pokrzyżowała te plany, a Polakowi udało się je zrealizować dopiero teraz w Salzburgu.

W recenzjach po premierze także poświęcono mu dużo uwagi, bo Piotr Beczała uważany jest za jednego z najlepszych współczesnych tenorów. Rolą Radamesa potwierdził tę opinię, przygotował ją niesłychanie starannie, bardzo różnicując środki wyrazu, umiejętnie stosując choćby piano w wysokich rejestrach głosu. Ma z tym problem wielu tenorów i nie tylko oni zresztą. Partnerująca mu jako Aida Elena Stichina to sopran o pięknej, naturalnej barwie, ale bez pewnej subtelności, która bardzo przydałaby się w finałowym duecie z Radamsem.

Rosjanka Elena Stichina od kilku lat śpiewa głównie poza rodzinnym krajem, więc jej występ w Salzburgu uznano za rzecz normalną. Natomiast Teodor Currentzis w sposób pośredni odpowiedział na słowa krytyki pod swoim adresem. Na koncercie zespołu musicAeterna wykonał XIV Symfonię skomponowaną przez Dymitra Szostakowicza do tekstów różnych poetów i będącym wyrazem sprzeciwu wobec wojny. Przed festiwalem zapowiedział zaś, że tworzy nowy projekt nazwany Utopia, który ma łączyć muzyków z różnych krajów, w tym z Rosji i Ukrainy.

Najostrzejszy spór toczył się w ostatnich miesiącach o Teodora Currentzisa, niezwykłe popularnego grecko-rosyjskiego dyrygenta. Nikt nie potrafi tak jak on zinterpretować znanej klasyki w sposób nieoczywisty, porywający, choć często kontrowersyjny. Stworzony przez niego w Rosji, znakomity zespół musicAeterna (orkiestra i chór) jest jednak sponsorowany przez wielki rosyjski Bank VTB, obłożony sankcjami po wybuchu wojny w Ukrainie. Z jego pieniędzy dla artystów Currentzisa powstała też siedziba w Petersburgu.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Muzyka klasyczna
Opera o molestowaniu chłopca przebojem Nowego Jorku
Muzyka klasyczna
W Weronie zaśpiewają Polacy i Anna Netrebko, bo Włosi ją uwielbiają
Muzyka klasyczna
Wielkanocny Festiwal Beethovenowski potrzebuje Pendereckiego
Muzyka klasyczna
Krystian Lada w belgijskim teatrze La Monnaie. Polski artysta rozlicza Europę
Muzyka klasyczna
„Chopin i jego Europa”. Festiwal jeszcze ciekawszy niż zwykle