Google zszokował chińskie władze i Krzemową Dolinę. To pierwszy przypadek, gdy wielki koncern prowadzący działalność na chińskim rynku ośmielił się otwarcie skrytykować rząd ChRL za cenzurę. Firma zamierza rozmawiać w tej sprawie z władzami w Pekinie, ale nie wyklucza zakończenia działalności w Państwie Środka.
Kluczowe znaczenie dla tej decyzji miały ponoć coraz częstsze ostatnio przypadki chińskiej ingerencji poza granicami ChRL. Jak podało kierownictwo firmy, w ciągu ostatniego miesiąca hakerzy z Chin dokonali całej serii „zaawansowanych technologicznie ataków” na strony Google’a i co najmniej 20 innych firm. Cybernapastnicy włamali się między innymi na konta poczty elektronicznej obrońców praw człowieka z USA, Europy i Chin w prowadzonym przez Google’a serwisie Gmail. – To był główny cel tych ataków – oświadczył dyrektor prawny firmy David Drummond.
[wyimek][srodtytul]340 mln osób[/srodtytul] liczy już społeczność chińskich internautów[/wyimek]
Kalifornijski potentat internetowy nie stwierdza wprost, że za atakami stały chińskie władze, ale w amerykańskich mediach nie brak spekulacji, iż tak właśnie mogło być.
Sprawę bardzo poważnie potraktował Waszyngton. Jak powiedziała sekretarz stanu Hillary Clinton, USA oczekują, że Chiny wyjaśnią zarzuty stawiane przez Google’a.