Zdaniem redaktora naczelnego Luki Marcolivio jest to konieczny dodatek do krajowej prasy, więc nie wiąże się z żadnymi dylematami z punktu widzenia dziennikarskiej rzetelności — pisze Emilia Smechowski z agencji DPA.
Na łamach można więc przeczytać o uchodźcy, który uratował tonące dziecko u wybrzeży wyspy Lampedusa, ale sam stracił życie, albo o odkryciu naukowców, że zakochani są odporniejsi na ból, czy o Japończyku, który wydobył z zawalonego domu kobietę.
Wszystkie teksty mają dotyczyć dobrych wiadomości, bo tylko takie mają od roku dostęp na łamy dziennika. Są inne od panoramy medialnej we Włoszech, zdominowanej przez eskapady premiera, poczynania mafii czy złą sytuację gospodarczą.
- Nasze informacje nie są może najbardziej poczytne, nie przyciągają takiej uwagi, ale chociaż nie dotyczą seksu czy przemocy mają swoją rację bytu — wyjaśnia redaktor naczelny dziennika założonego w lutym 2010 r., Luca Marcolivio (34 lata).
- Dziennikarstwo uprawiane obecnie we Włoszech przedstawia jedną stronę medalu, dlatego chcemy pokazywać drugą stronę — dodaje. Ale czy nie jest to zbyt stronnicze? — Nie — odpowiada Marcolivio — bo ludzie dowiadują sie również o złych rzeczach, jakie dzieją się na świecie.