Piraci nie grasują nad Wisłą. Ale to tylko stan przejściowy

Europę zalał nielegalny streaming, ale Polska stawiana jest za wzór. Mniej cyfrowych kradzieży niż u nas jest tylko w trzech krajach UE. Prognozy nie są jednak obiecujące.

Aktualizacja: 28.11.2024 06:04 Publikacja: 28.11.2024 04:44

Europę zalał nielegalny streaming

Europę zalał nielegalny streaming

Foto: Adobe Stock

Mieszkańcy UE na potęgę ściągają nielegalne transmisje wideo, muzykę oraz publikacje, do których nie mają praw. Skala procederu jest olbrzymia i mimo działań policji wymierzonych w e-piratów nie spada – wynika z najnowszego raport unijnego Urzędu ds. Własności Intelektualnej (EUIPO), którego treść „Rzeczpospolita” poznała jako pierwsza.

Czytaj więcej

Coraz mniej piratów nad Wisłą. Wypadamy lepiej niż Niemcy

Analizy pokazują, że przeciętny Europejczyk z nielegalnych treści online korzysta dziesięć razy w miesiącu, przy czym treści telewizyjne stanowią połowę wszystkich tego typu przypadków. Polacy nie muszą się jednak wstydzić.

Jak jest skala nielegalnego streamingu?

EUIPO podaje, że w ciągu roku liczba pirackich stron telewizji internetowej w UE wyraźnie wzrosła, a wraz z nią o 10 proc. skoczyła liczba odwiedzin takich serwisów. Eksperci wskazują, że kluczowy powód to „popyt konsumentów na tanie treści”. Poniżej wstydliwej średniej na kontynencie jest tylko sześć rynków, w tym Polska. Lepiej od naszego kraju wypadają jedynie trzy kraje.

– W zestawieniu za rok 2023 Polska wypadła bardzo dobrze. Tak było również rok wcześniej. Główny wskaźnik piractwa w Polsce to około osiem nielegalnych dostępów na użytkownika internetu miesięcznie, czyli wyraźnie mniej niż unijna przeciętna, która sięga 10,2. Niższy poziom piractwa notujemy tylko w Rumunii, Niemczech i we Włoszech – mówi „Rzeczpospolitej” Nathan Wajsman, główny ekonomista EUIPO.

Czytaj więcej

Młodzi Polacy akceptują kupowanie podróbek

Jak tłumaczy, nielegalny proceder nad Wisłą wyhamował, po latach wzrostów. – Piractwo w Polsce wykazywało trend wzrostowy do połowy 2022 r., ale od tego czasu jest na stabilnym poziomie – wyjaśnia. I zaznacza, że analiza EUIPO wskazuje na zmienne ekonomiczne i demograficzne, które wpływają na poziom piractwa.

– Chodzi np. o odsetek młodych w ludności lub współczynnik Giniego, czyli stopień nierówności w społeczeństwie – kontynuuje Wajsman.

Tam, gdzie występuje duża grupa młodych, cyfrowo zaawansowanych osób, a stopa bezrobocia i nierówności dochodowej jest wyraźniejsza, ryzyko nielegalnego procederu rośnie. Ale zmiennych wpływających na popyt na nielegalne treści jest więcej. – Ważna jest również postawa społeczna wobec piractwa czy obecność, dostępność oraz świadomość legalnej oferty – podkreśla główny ekonomista EUIPO.

Źródło polskiego fenomenu

Dawid Krzysiak, partner zarządzający w Kearneyu, mówi wprost: Polska pozytywnie wyróżnia się nie tylko na tle Europy, ale i świata. Zastrzega jednak, że to może się szybko zmienić. – Wpływ na naszą pozycję w takich rankingach ma kilka czynników. Pierwszy to dostęp do legalnych treści. Mnogość źródeł, jak Netflix, Prime, Disney, czy lokalnych platform, jak TVP VOD czy Polsat Box, sprawia, że nie ma potrzeb szukania alternatyw. W Europie pod względem dostępności wszystkich największych serwisów streamingowych równać z nami może się tylko Francja. Choćby w Niemczech nie ma HBO, w efekcie, gdy oferowany przez tę platformę serial „Gra o tron” święcił triumfy, zjawisko e-piractwa u naszych zachodnich sąsiadów wyraźnie wzrosło – wyjaśnia Krzysiak.

Czytaj więcej

Sport nakręca w Polsce nielegalny proceder

Na niski poziom piractwa nad Wisłą wpływ ma też nasza gotowość do płacenia za treści. Ekspert Kearneya wskazuje, że uwarunkowane jest to historycznie. – Polacy przez wiele lat mieli pięć kanałów darmowej telewizji, gdy oferta w Europie była dużo większa. Przełożyło się to na ogromną popularność telewizji satelitarnej i kablowej. Przyzwyczailiśmy się do płacenia za kontent. Nawet 75 proc. gospodarstw domowych miało płatną TV. Dziś to już ponad 60 proc., ale wciąż więcej niż niespełna 50 proc. w przypadku rynków europejskich – podkreśla Dawid Krzysiak.

Według niego pojawiają się jednak ryzyka, które mogą nas spychać w rankingu e-piractwa na niższe pozycje. Chodzi o fakt, że platformy streamingowe zaczynają walczyć ze współdzieleniem kont, co zmusza do szukania alternatyw. Poza tym serwisy publikują filmy i seriale na wyłączność, których nie da się obejrzeć u konkurentów. A to wymaga od użytkownika kupna wielu dostępów. – Pytanie, czy w tej sytuacji cena i mniejsza wygoda legalnej alternatywy będzie akceptowalna – zastanawia się nasz rozmówca.

Hazard napędza piratów

Badania EUIPO pokazują, że streaming to najczęstsza metoda dostępu do pirackich materiałów. Analitycy szacują, że w UE nawet 1 proc. użytkowników internetu dokonało takich subskrypcji na nielegalnych stronach w ciągu zaledwie dwóch lat. Skala faktyczna jest większa, bo te wyliczenia nie uwzględniają użytkowników, którzy takiej subskrypcji dokonali przed 2022 r.

Czytaj więcej

Zyski z nielegalnego hazardu w Polsce zasilają francuski budżet? Branża alarmuje

Europejczycy pobierają najwięcej pirackich materiałów wideo (to co czwarty odnotowany przypadek), a w tym przypadku dominują transmisje wydarzeń sportowych. Zdaniem ekspertów w tym przypadku często akceleratorem są serwisy hazardowe. Tam, gdzie pojawiają się zakłady, tam przybywa nielegalnych transmisji. Z analiz z połowy tego roku wynika, że wydarzenia sportowe, korzystając z nielegalnych e-transmisji, ogląda 12 proc. Polaków. Dla porównania ten odsetek we Włoszech sięga 11 proc., w Hiszpanii – 19 proc., zaś Bułgarii – 21 proc. Najgorzej jest wśród młodych w wieku 15–24 lata. W tej grupie w Bułgarii „piraci” to 47 proc. osób, gdy nad Wisłą – 27 proc.

EUIPO szacuje, że piracki streaming przynosi przestępcom 1 mld euro przychodów rocznie. A mowa tylko o wideo. Tymczasem w Europie rośnie także proceder cyfrowej kradzieży muzyki oraz dostępu do publikacji tekstowych i graficznych, gdzie króluje japońska manga. W ciągu roku o 6 proc. wzrosła również liczba nielegalnych pobrań oprogramowania, zwłaszcza gier mobilnych.

Mieszkańcy UE na potęgę ściągają nielegalne transmisje wideo, muzykę oraz publikacje, do których nie mają praw. Skala procederu jest olbrzymia i mimo działań policji wymierzonych w e-piratów nie spada – wynika z najnowszego raport unijnego Urzędu ds. Własności Intelektualnej (EUIPO), którego treść „Rzeczpospolita” poznała jako pierwsza.

Analizy pokazują, że przeciętny Europejczyk z nielegalnych treści online korzysta dziesięć razy w miesiącu, przy czym treści telewizyjne stanowią połowę wszystkich tego typu przypadków. Polacy nie muszą się jednak wstydzić.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Media
„Rzeczpospolita” najbardziej opiniotwórczym medium października
Media
TV Republika dzieli bardziej niż TVP Info. Są badania
Media
Najlepsza oferta roku na dostęp do treści „Rzeczpospolitej”. Teraz nawet 75 proc. taniej
Media
Prognozy PwC: Wydatki na internet w Polsce będą rosły szybciej
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Media
Na te dwa filmy poszli tłumnie Amerykanie. Czy podobnie będzie i u nas?
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska