Telewizji Polskiej misja w nieznane

Polacy traktują abonament RTV jak napiwek. Część klientów go płaci, a część nie. W końcu nie wszyscy muszą być zachwyceni jakością posiłku i obsługi – pisze publicysta „Rzeczpospolitej”

Aktualizacja: 06.03.2008 00:33 Publikacja: 05.03.2008 15:17

Telewizji Polskiej misja w nieznane

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Abonament telewizyjny w Polsce nie ma racji bytu. Najlepiej go całkowicie znieść, bo nie spełnia swojej funkcji – nie wspomaga misji, nie wyrównuje szans, tylko daje telewizji publicznej sztuczną przewagę nad konkurentami. Z punktu widzenia gospodarki rynkowej jego konstrukcja jest PRL-owskim przeżytkiem. Wszyscy mają płacić za dobro powszechnie dostępne, które nie jest już, jak przed 20 laty, czymś wyjątkowym.

Nic więc dziwnego, że ludzie nie chcą płacić 17 zł miesięcznie za oglądanie telewizji publicznej. Bo niby dlaczego powinni czuć się do tego zobowiązani? Upraszczając: część Polaków stać na płacenie za telewizję kablową, a część nie. Obciążanie tych drugich opłatą za coś, na co ich nie stać, nie ma sensu ani w kontekście sprawiedliwości społecznej, ani w sensie ekonomicznym. Ich ściganie jest bezcelowe, bo oprócz kosztów nie przyniesie żadnych przychodów. A niemal na pewno niezbyt dobrze wpłynie na wizerunek TVP.

Dla tych, którzy już płacą za telewizję kablową oferującą w swych podstawowych pakietach większość stacji z logo TVP, dodatkowa opłata to z kolei rodzaj podwójnego podatku. Oni i tak już płacą za możliwość oglądania oferty publicznej. Klient kablówki płaci za dostęp do usługi, TVP żadnej usługi nie udostępnia. Oferuje produkt, który może wziąć sobie każdy – wystarczy, że ma antenę.

Gdyby ten produkt był w jakimś stopniu wyjątkowy, opłata może miałaby jakiś sens (choć znikomy, bo wciąż pozostawałaby nierynkowa). Ale wyjątkowy nie jest, bo konkurenci mają podobną ofertę pozbawioną dodatkowej opłaty. Nie wiadomo więc, czemu kolejne rzuty polityków, członków KRRiT czy szefów telewizji są zdziwione, że Polacy traktują abonament jak napiwek. Choć jest on zwyczajowo przyjęty, część klientów go płaci, a część nie. W końcu nie wszyscy muszą być zachwyceni jakością posiłku i obsługi.

Część zwolenników abonamentu podkreśla, że jego zniesienie osłabi pozycję TVP w stosunku do TVN czy Polsatu. Tyle że nie widzę innego powodu na istnienie abonamentu niż wyrównanie straty spowodowanej utratą widowni (w efekcie oglądalności i wpływów reklamowych) na rzecz komercyjnych konkurentów. Tymczasem obecnie abonament nie jest sposobem na gromadzenie środków na realizowanie misji publicznej, bo przychody TVP z samych tylko reklam są wyższe niż poszczególnych konkurentów. Ma więc z czego finansować misję.

Przy czym paradoks polega na tym, że nie ma czego wyrównywać. TVP zarabia lepiej niż TVN i Polsat, dyktuje warunki na rynku reklamowym, inkasuje abonament, a misją przejmuje się jedynie na poziomie deklaratywnym, za sukces uznając, że nie zdjęła z anteny Teatru Telewizji i że około północy puszcza ambitne programy dla intelektualistów, którzy zwykle już wówczas śpią.

Nie potrzeba nawet wnikliwej lektury programu telewizyjnego, by dojść do wniosku, że TVP od dłuższego czasu serwuje komercyjną tandetę. I nawet jeśli ktoś lubi seriale, teleturnieje i różnego typu, mniej lub bardziej taneczne, „szkoły”, trudno je nazwać misją publiczną. Stwierdzenie, że telewizja publiczna słabo realizuje misję, to nawet nie eufemizm. TVP stara się jedynie sprawiać wrażenie, że to robi, by z czystym sumieniem móc co roku inkasować pół miliarda złotych abonamentu.

Dla finansów TVP byłoby dobrze, gdyby spółka została sprywatyzowana. I to najlepiej przez giełdę

Trudno o dokładną metodologię liczenia, ile czasu przeznacza TVP na misję. Posłużę się więc wyliczeniami szefa Omnicom Media Group Jakuba Bierzyńskiego, który twierdzi, że ok. 6 proc. czasu antenowego TVP poświęca na tego typu programy. Tymczasem przychody z abonamentu stanowią ok. 28 proc. całkowitych przychodów telewizji.

Na co idą te pieniądze? I tu TVP broni idei abonamentu, twierdząc, że dzięki niemu mogą w Polsce powstawać ambitne filmy. Tyle że te filmy żyją swoim komercyjnym życiem. Każdy, kto płaci abonament, musi jeszcze kupić bilet do kina lub płytę DVD, żeby móc je obejrzeć. Jeśli więc TVP chce używać tego argumentu, wszyscy ci, którzy współfinansowali te produkcje (czyli płacący abonament), powinni mieć darmowy dostęp do filmów. Komercyjni konkurenci z grupy IT czy Canal+ jakoś nie mają problemów z dofinansowywaniem produkcji filmowej. I to bez dodatkowego wsparcia z pieniędzy podatników.

Problemem telewizji publicznej nie jest brak pieniędzy, ale sposób ich wydawania i rozdęte koszty. Wymyślanie sposobów na dotowanie TVP czy to z powszechnej daniny, czy to z budżetu, nie ma sensu ani na poziomie ekonomicznym, ani politycznym (przynajmniej jeśli chodzi o przejrzystość). W obecnym systemie pół miliarda złotych wpada do wielkiego wora, z którego pieniądze są wypłacane uznaniowo na poszczególne przedsięwzięcia – nie zawsze „misyjne”.

Proponowane przez PO zniesienie abonamentu i przydzielanie środków na ambitne produkcje bezpośrednio z budżetu oznacza konieczność wprowadzenia systemu kontroli – np. gremium przyznającego środki. A to nic więcej niż stworzenie kolejnego kręgu biurokracji i, co najgorsze, powielenie największej patologii telewizji – do struktur odpowiedzialnych za przyznawanie pieniędzy szybko wejdą ludzie z politycznych nominacji i znów będziemy świadkami kolejnej historii, która w odbiorze społecznym będzie jedynie skokiem na kasę.

Kieszeń telewizji publicznej można zacerować, sprawiając, że będzie działała jako spółka giełdowa i niezależna od polityków. A to oznacza nie tylko odebranie przywileju mianowania jej władz KRRiT, ale w ogóle odcięcie politycznej pępowiny. Wybór władz spółki mógłby być dokonywany w drodze konkursu, w którym decydowałyby jasne kryteria, a nie to, kto z kim i gdzie pracował. Tak jak ma to miejsce w innych spółkach Skarbu Państwa. Nie jest to metoda doskonała, ale i tak lepsza od obecnej.

Z kolei dla finansów TVP byłoby dobrze, gdyby spółka została sprywatyzowana. I to najlepiej przez giełdę. To zmusi firmę do ujawniania szczegółowych wyników finansowych, a co za tym idzie, liczenia pieniędzy i bardziej przemyślanych inwestycji. Z drugiej strony nie ma też potrzeby szukania dla TVP inwestora. Firma ani nie stoi pod finansową ścianą, ani nie brakuje jej wiedzy i doświadczenia w rywalizacji z konkurencją. Bardziej niż pieniędzy brakuje jej obecnie personalnej stabilizacji.

Jeśli TVP nie może narzekać na brak pieniędzy, to nawet pomimo zniesienia abonamentu TVP w dalszym ciągu powinna realizować misję. Nie ma co się jednak łudzić – brak finansowej marchewki sprawi, że komercji w TVP będzie więcej. Jak więc zagwarantować, że widzowie będą mieli dostęp do programów misyjnych? Idealne byłoby więc wykorzystanie do tego celu TVP Kultura, która jako kanał sprofilowany realizowałaby misję. Aby jednak mógł on docierać do jak największej rzeszy zainteresowanych, stacja powinna otrzymać dodatkowe częstotliwości lub wręcz zamienić się „miejscami” z TVP Info. Rywalizacja z TVN 24, która jest dostępna w kablówkach, oparta byłaby wtedy na zdrowych zasadach.

Abonament telewizyjny w Polsce nie ma racji bytu. Najlepiej go całkowicie znieść, bo nie spełnia swojej funkcji – nie wspomaga misji, nie wyrównuje szans, tylko daje telewizji publicznej sztuczną przewagę nad konkurentami. Z punktu widzenia gospodarki rynkowej jego konstrukcja jest PRL-owskim przeżytkiem. Wszyscy mają płacić za dobro powszechnie dostępne, które nie jest już, jak przed 20 laty, czymś wyjątkowym.

Nic więc dziwnego, że ludzie nie chcą płacić 17 zł miesięcznie za oglądanie telewizji publicznej. Bo niby dlaczego powinni czuć się do tego zobowiązani? Upraszczając: część Polaków stać na płacenie za telewizję kablową, a część nie. Obciążanie tych drugich opłatą za coś, na co ich nie stać, nie ma sensu ani w kontekście sprawiedliwości społecznej, ani w sensie ekonomicznym. Ich ściganie jest bezcelowe, bo oprócz kosztów nie przyniesie żadnych przychodów. A niemal na pewno niezbyt dobrze wpłynie na wizerunek TVP.

Pozostało 87% artykułu
Media
Donald Tusk ucisza burzę wokół TVN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Media
Awaria Facebooka. Użytkownicy na całym świecie mieli kłopoty z dostępem
Media
Nieznany fakt uderzył w Cyfrowy Polsat. Akcje mocno traciły
Media
Saga rodziny Solorzów. Nieznany fakt uderzył w notowania Cyfrowego Polsatu
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Media
Gigantyczne przejęcie na Madison Avenue. Powstaje nowy lider rynku reklamy na świecie