Hubert Salik: Google maszeruje. Czy Microsoft zginie?

Krótka historia rozwoju branży komputerowej uczy, że wielkie potęgi rodzą się na gruzach innych gigantów. Wielki IBM narodził się, gdy dowiódł, że produkt końcowy jest ważniejszy od ukrytej we wnętrzu komputera technologii.

Aktualizacja: 03.09.2008 08:52 Publikacja: 02.09.2008 23:30

W pokonanym polu zostawił CBM, Atari, Texas Instruments. Później Microsoft dowiódł, że to nie komputer jest najważniejszy, ale to, do czego go wykorzystujemy – czyli oprogramowanie.

Oba przełomy dokonały się w taki sam sposób. Wielkie koncerny dążyły do tego, aby ich produkt był masowy. A im powszechniej był dostępny, tym mniej na własnej rewolucji zarabiały – ich zyski na każdym pojedynczym produkcie lub programie spadały równie szybko jak rosła liczba użytkowników. W efekcie podbijały rynek, na którym zaczynały się dusić.

A współczesny biznes, oparty na amerykańskim wzorcu, toleruje tylko jedną odmianę sukcesu: albo twoje przychody rosną, albo prędzej czy później wypadasz z rynku. Parafrazując motto Legii Cudzoziemskiej – kto nie maszeruje, ten ginie.

Analitycy na całym świecie wieszczą nadejście kolejnej rewolucji komputerowej. Już przed paru laty na nowego króla branży namaszczono Google'a. Podobieństw między tą spółką a Microsoftem jest wiele. Obu firmom udało się zdominować rynki, na których działają. Ponad 90 proc. komputerów na świecie działa w systemie Windows, a ponad 90 proc. internautów przeszukuje sieć, korzystając z Google'a. Pomysł Google'a to rodzaj biznesowego populizmu, który już dawno przetestowały media. Przekaz jest prosty: „Damy wam coś za darmo, bylebyście zobaczyli reklamę, która temu towarzyszy". Tak narodziły się współczesne radio, bezpłatne gazety i – w dużej mierze – telewizja.

Tym razem Google przypuszcza zmasowany atak na to, co od lat z sukcesem sprzedaje Microsoft, czyli pakiety biurowe: edytor Word czy arkusz kalkulacyjny Excel zna prawie każdy, kto zetknął się z komputerem. Dla klientów kolejna rewolucja to tylko korzyść. Dla Microsoftu – kolejny powód bólu głowy.

Tych, którzy ze zmiany warty się ucieszą, będzie jednak wielu, bo koncern założony przez Billa Gatesa i Paula Allena nie budzi powszechnej sympatii. Byleby nie zapomnieli, że w ostatecznym rozrachunku jeden monopolista zastępuje drugiego.

W pokonanym polu zostawił CBM, Atari, Texas Instruments. Później Microsoft dowiódł, że to nie komputer jest najważniejszy, ale to, do czego go wykorzystujemy – czyli oprogramowanie.

Oba przełomy dokonały się w taki sam sposób. Wielkie koncerny dążyły do tego, aby ich produkt był masowy. A im powszechniej był dostępny, tym mniej na własnej rewolucji zarabiały – ich zyski na każdym pojedynczym produkcie lub programie spadały równie szybko jak rosła liczba użytkowników. W efekcie podbijały rynek, na którym zaczynały się dusić.

Media
Donald Tusk ucisza burzę wokół TVN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Media
Awaria Facebooka. Użytkownicy na całym świecie mieli kłopoty z dostępem
Media
Nieznany fakt uderzył w Cyfrowy Polsat. Akcje mocno traciły
Media
Saga rodziny Solorzów. Nieznany fakt uderzył w notowania Cyfrowego Polsatu
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Media
Gigantyczne przejęcie na Madison Avenue. Powstaje nowy lider rynku reklamy na świecie