– Gazety są potrzebne, co pokazała historia z WikiLeaks: okazało się, że czytelnicy potrzebują objaśnień. Bez wartości dodanej, jaką wniosły dzienniki, nic by z tego nie wyszło – mówił Edwin Bendyk, redaktor tygodnika "Polityka", na zorganizowanej przez Polską Izbę Informatyki i Telekomunikacji oraz UW debacie na temat cyfrowej rewolucji w mediach. – To ekonomia, a nie Internet miażdży prasę. Mamy koniec prasy drukowanej? Nieprawda, w Chinach i Indiach gazety rozwijają się znakomicie, ale my nie patrzymy globalnie. Gazety odzyskały wigor – kolejne tytuły, jak "The Times", zamykają się w sieci. Ruszył Google One Pass – to są projekty, które sprawią, że wydawcy będą się mogli przeciwstawić technologii – mówił Jarosław Śliżewski, dyrektor ds. rozwoju online "Gazety Wyborczej".
Branża jest jednak zgodna, że redakcje w związku ze zmianami na rynku czekają zmiany. – Zaprząta je teraz to, jak zdobywać pieniądze, by utrzymać piszących – zauważył Krzysztof Król z PIIT. Zdaniem Tomasza Wróblewskiego, redaktora naczelnego "Dziennika Gazety Prawnej", wydawcy przetrwają, ale znacząco może się zmienić sposób, w jaki będą pozyskiwane teksty. Coraz więcej kupuje gotowe teksty w wyspecjalizowanych firmach, często usytuowanych tam, gdzie wytworzenie treści jest tańsze, np. w Indiach. Wszystkim rządzi ekonomia. W koncernie AOL obowiązuje np. algorytm pokazujący, ile odsłon powinny mieć teksty, by opłacało się je zamieszczać: tekst kosztujący firmę 25 dol. zwraca się po 7 tys. odsłon, a najdroższy artykuł za 250 dol., by był opłacalny, powinien mieć 40 tys. odsłon. Na świecie działa coraz więcej firm, które specjalizują się w dostarczaniu wydawcom gotowych tekstów, jak Mindworks, powstają platformy, które mają pomóc wydawcom odnaleźć się na zmieniającym się rynku, by umieli zarabiać na aplikacjach na tablety czy komórki i w sieci. W Polsce ma to szansę działać lepiej, kiedy upowszechni się mobilny dostęp do szybkiego Internetu.