Są sytuacje, w których reklamowanie się w wyszukiwarce z wykorzystaniem znaku towarowego konkurencyjnej firmy może jej zaszkodzić lub zmylić internautę - wynika z najnowszego wyroku Trybunału. W takim przypadku będzie ona mogła dochodzić zakazania takiej reklamy w sądzie.

Ustawodawstwo nie nadąża za rozwojem technologii, dlatego każde takie orzeczenie, zwłaszcza wydane przez organ unijny, jest dla branży internetowej ważnym wydarzeniem. Dziś Trybunał rozstrzygnął trwający od roku spór miedzy brytyjską firmą odzieżową Marks&Spencer oraz działającą także na Wyspach amerykańską kwiaciarnią Interflora. Interflora pozwała M&S do sądu za to, że ta druga firma wykupiła w Google wszystkie słowa  związane z Interflorą (będące jej zastrzeżonymi znakami towarowymi, m.in. także jej adresy internetowe) w ofercie AdWords. W praktyce działało to tak, że po wpisaniu w wyszukiwarkę słowa "interflora" internaucie wyświetlała się koło wyników wyszukiwania oferta M&S, który także prowadzi w Wielkiej Brytanii kwiaciarnię. Konkurencja odebrała to jako cios w jej interesy.

Trybunał nie dopatrzył się niczego zdrożnego w samym wykorzystanym przez M&S kontrowersyjnym dla konkurencji działaniu. Przypominał jednak, że nie może dochodzić do sytuacji, w której jedna firma przy użyciu tego mechanizmu podszywa się pod drugą. Podobną decyzję wydał już w ubiegłym roku, kiedy Louis Vuitton Malletier procesował się z Googlem o to, że po wpisaniu do wyszukiwarki nazwy tej firmy pojawiały się linki odsyłające do miejsc sprzedających podróbki produktów tej firmy i do jej konkurentów.

W przypadku kwiaciarni sprawa wygląda jednak trochę inaczej i będzie miała ciąg dalszy, bo Trybunał nie poprzestał na powtórzeniu tez z wyroku w sprawie Luis Vuitton vs. Google. Zalecił bowiem lokalnemu sądowi na Wyspach ustalenie czy w wyniku tych działań Marks&Spencer nie "pasożytuje" na sile marki Interflora i czy nie szkodzi jej reputacji. - Trybunał we wcześniejszych wyrokach uznał, że właściciele wyszukiwarek internetowych, umożliwiając reklamodawcom zakup słów kluczowych w ramach internetowych usług odsyłania, sami nie naruszają prawa do znaku towarowego. Jednakże kwestia odpowiedzialności reklamodawców pozostawała otwarta. Dzisiejszy wyrok przesądza o odpowiedzialności reklamodawcy m.in. w przypadku, gdy wyświetlona reklama może spowodować u konsumenta mylne przekonanie, że wyszukiwane i wyświetlone w reklamie towary lub usługi pochodzą od właściciela znaku towarowego - mówi Marta Ziółkowska-Nasińska, radca prawny w kancelarii prawnej Baker&McKenzie. Jak dodaje, w tej ostatniej sytuacji właściciel znaku towarowego będzie teraz mógł zakazać konkurencji używania w reklamie słowa kluczowego, które odpowiada jego znakowi towarowemu.