Zakupy internetowe już od kilku lat rewolucjonizują branżę handlową, ale okazuje się, iż wielu konsumentom bez tradycyjnych punktów handlowych wciąż trudno jest sfinalizować transakcję. Z badania firmy ARC Rynek i Opinia wynika, że większość kupujących w sieci przed zakupem w sieci towaru ogląda go w zwykłym sklepie.
Nie jest zaskoczeniem, że największa grupa, bo aż 75 proc., właśnie w ten sposób kupuje sprzęt elektroniczny. Jednak w przypadku innych kategorii, jak ubrania, kosmetyki czy domowe akcesoria, liczba wskazań jest niewiele niższa.
– Takie zachowanie jest istotnym elementem tzw. smart shoppingu – konsumenci chcą kupować dobrej jakości produkty, jednak starannie dobierają miejsce zakupu, tak aby był jak najbardziej korzystny cenowo – mówi Maciej Gliński z ARC Rynek i Opinia. – Handel online jest coraz bardziej powszechny i tym samym coraz bardziej podatny na różnego rodzaju oszustwa czy przekłamania, dlatego klienci chcą mieć pewność, że kupują dobry produkt, który już obejrzeli, a który w sieci jest po prostu w niższej cenie – dodaje.
Bilet do sklepu
Z punktu widzenia tradycyjnych sklepów zjawisko jest bardzo niekorzystne. – To my płacimy wysokie czynsze w centrach handlowych, a nasze sklepy stają się tylko salonami do oglądania i przymierzania – mówi przedstawiciel jednej z większych sieci odzieżowych.
Jeden ze sklepów odzieżowych w Australii, prawdopodobnie jako pierwszy na świecie, wprowadził opłaty za samo wejście do środka. Jeśli nic się nie kupiło, pieniądze – 5 dolarów australijskich – zostawały w kasie. Choć pomysł został generalnie skrytykowany i przynajmniej w Polsce nikt nawet nie myśli o wprowadzaniu, choćby w formie testu, podobnych rozwiązań, to jednak handlowcy, zwłaszcza z takich branż jak odzież, buty czy elektronika, mają po stronie internetowych sklepów poważnych konkurentów.