Rz: Atutem pańskiej prozy jest język. Weźmy takie zdanie, jak mniemam, credo najnowszej pana powieści: „Teraz będziemy zarzucać lasso na szyję absurdu, by dokładniej przyjrzeć się, jak kąsają nas i zjadają zęby samotności”.
Język jest rzeczywistością. Jest w nim zapisana i mocno się trzyma. Niestety, w powszechnym mniemaniu istnieje coś takiego, jak osobny język i osobna rzeczywistość. I mędrcy różnej maści pouczają nas, że wystarczy zmienić język, a rzeczywistość stanie się inna. Stąd wzięły się owe cudaczne slogany, że to samo można wyrazić innymi słowami. Otóż nie. Nie da się. Bowiem wyrazić coś innymi słowami, to wyrazić inną rzeczywistość, inny jej stan, inną konsystencję, estetykę, inną głębię, światło, zapach, barwę, ton, rytm, puls i jeszcze kilka rzeczy.
Moja powieść „Samotność” prowadzi wielki spór z językiem pozorów, frazeologią społecznych złudzeń i fantasmagorią fałszywych wartości. W tonie sarkastycznym protestuje przeciwko ogłupianiu narodu, któremu i tak się przyprawia różne gęby i wmawia różne głupoty do głowy. Pisarze biorą brzemię odpowiedzialności za odkłamywanie rzeczywistości, którą zakłamują politycy, dziennikarze, ideolodzy i cała masa różnych speców od obłudy, kłamstwa i maskowania świata.
Bardzo gorzko, ale prawdziwie, brzmi zdanie: „Zaczynała się epoka barbarzyństwa, pustki duchowej i kiczowatych gustów”. Kiedy się ona wreszcie skończy?
Mam jak najgorsze przeczucia. W powojennej Polsce mieliśmy dwie epoki barbarzyństwa. Epoka pierwsza to sięgająca drugiej połowy lat 40. Do dziś w dużej mierze w sensie mentalnym nie możemy się od niej uwolnić. Zniszczona przedwojenna inteligencja polska nie mogła już nadawać tonu i fasonu polskiej kulturze. Jej miejsce zajęła ciemna masa, bez wiedzy, stylu i mądrości. Przez dziesięciolecia spychała naród w kąt cywilizacji. Niestety, swój udział w pomnażaniu wszelkiej maści chamstwa miała też, pożal się Boże, bohema artystyczna. Pisarze, plastycy, muzycy, twórcy teatru i kina, poddając się terrorowi socrealizmu i czyniąc niepomierne szkody w umysłach całego pokolenia, zamulając język kłamstwem i intelektualną szmirą.