W 1964 roku przebywający w Stanach Zjednoczonych Czesław Miłosz ofiarował młodemu poecie z Polski Markowi Skwarnickiemu „dość gruby – jak pisał przyszły noblista – zeszyt w czarnej oprawie wypełniony moimi wierszami”. Wysłany pocztą brulion zaginął, by odnaleźć się dopiero po 38 latach. Wtedy przekazany został adresatowi. Wśród kilkudziesięciu wierszy z lat 1938 – 1964 zapisanych ręką Miłosza znalazł się jeden całkowicie nieznany. Oto on, bez tytułu, opatrzony jedynie datą – 1948:
Czy to słuszne, że nie można
zapalić ziarenek kadzidła
przed obrazem Matki Boskiej
z Częstochowy czy Toledo