Co stanie się z książką, gdy formę papierową zastąpi plik? Moim zdaniem będzie się miała jak najlepiej, stanie się łatwiej dostępna niż kiedykolwiek dotąd. Dobrze, ale dlaczego w ogóle mielibyśmy czytać na monitorze? Przecież to niefunkcjonalne – czytnika nie można wziąć do wanny, poza tym nie pachnie farbą drukarską, nie czujemy faktury papieru pod palcami. Wbrew pozorom te argumenty są bardzo istotne, i to dzięki nim przemysł książkowy wciąż trzyma się mocno. Dni jego są jednak moim zdaniem policzone, a zmierzch książki papierowej przyjdzie znacznie szybciej, niż myślimy.
Przełomem jest zastosowanie technologii e-papieru, która pozwala komfortowo czytać na wyświetlaczu specjalnego czytnika, jakim jest chociażby skutecznie już wypromowane w USA Kindle. Przyjrzyjmy się polityce firmy Amazon, jednego z głównych graczy w e-biznesie. W ciągu 12 miesięcy 2008 roku firma ta obniżyła koszt swojego czytnika Kindle o 40 dolarów i jednocześnie podniosła średnią cenę nowości książkowej w pliku z 2,99 na 9,99 USD i podwoiła liczbę oferowanych e-booków (jest ich obecnie ok. 200 tysięcy). Moim zdaniem taki czytnik jak Kindle niebawem będzie kosztował tyle, co telefon komórkowy, czyli złotówkę. A kiedy tak się stanie, plik w bardzo szybkim tempie wyprze książkę papierową, doprowadzając jednocześnie do bankructwa księgarnie i drukarnie oraz stawiając pod znakiem zapytania sens funkcjonowania większości bibliotek.
O przyszłości książki nie sposób myśleć w kategoriach abstrakcji, czyli samego pliku. Plik ma wiele bardzo przyjaznych cech, jak możliwość wewnątrztekstowego przeszukiwania treści, łatwości kopiowania zaznaczonych fragmentów tekstu i wklejania ich do własnych dokumentów, tworzenia własnych zakładek itp. Ale przede wszystkim sam plik nic nie kosztuje! Nie kosztuje jego powielenie, jego składowanie, transmisja, czyli dystrybucja treści. Wartość ma sama treść (z ekonomicznego punktu widzenia tylko wówczas, gdy chroniona jest copyrightem, a więc przez okres życia i 70 lat od śmierci twórcy), tę treść można jednak dystrybuować w sposób masowy, szerokopasmowy, jak terabajty innych informacji w światłowodzie.
Dlaczego czytnik ma być za złotówkę? Bo można na nim zarabiać tak samo jak na usługach telekomunikacyjnych – wprowadzając opłaty abonamentowe. A opłaty abonamentowe to wielka szansa dla kultury. Szansa dla wydawców i firm dostarczających usługi dostępu do Internetu. Kończy się era bezpłatnej wymiany plików. Wydawcy książek, płyt, filmów, a także twórcy lada moment sięgną po należne im pieniądze. Tylko ich uparty konserwatyzm sprawia, że po te pieniądze nie sięgnięto już dziesięć lat temu.
Kiedy czytnik e-książek (a także plików MP3 i MP4, czyli muzyki i filmów) dostępny będzie za złotówkę, wówczas korzystanie z e-kultury stanie się zjawiskiem masowym. Nie dlatego, że takie będą preferencje użytkowników; te pozostaną bardzo zróżnicowane. Zadecydują cena i łatwość dostępu. Jeżeli w abonamencie za, dajmy na to, 15 zł będziemy mieli bezpłatny dostęp do trzech e-książek w miesiącu, to my te trzy e-książki ściągniemy.