Punkowy, bowiem autor – znawca problemów ruchu wydawniczego, prezes poważnego przedsiębiorstwa edytorskiego, współpracownik „Rzeczpospolitej” zresztą – nasyca swoje książki punk rockiem, pełną garścią czerpie z historii i legendy tego ruchu, odwołując się często do rzeczywistych postaci, koncertów, zdarzeń. Widać, punkowe soki młodości wciąż w nim buzują, co zresztą bardzo mi się podoba.
[wyimek]Soki młodości wciąż w autorze buzują, nasyca swoje książki rockiem. I to się podoba [/wyimek]
Mniej zachwycony jestem samymi powieściami. Bohaterowie są wprawdzie z krwi i kości, ale jakoś ich głównie miłosne przypadki nie wzruszają mnie, a generalnie wydają mi się niesłychanie infantylni. Nie powiem jednak, bym przeczytał „Xennę...” i „Melanże z Żyletką” bez zainteresowania, choć gdyby autor ukrócił niekończące się głupawe dialogi, literaturze wyszłoby to na dobre. No, ale co ja – z racji wieku – mogę wiedzieć o miłości po punkowemu? Po hipisowsku, to i owszem.
„Disorder i ja” różni się jednak od poprzedzających go książek. Tym razem Gołębiewski na swoim pisarskim warsztacie postawił... flaszkę. A to poważna sprawa. I trudna: Lowry i Jerofiejew powiedzieli wszak o alkoholu, zdawałoby się, wszystko. Bardzo rzadko udaje się komuś ten temat sensownie wzbogacić, tak jak Jerzemu Pilchowi czy Charlesowi Bukowskiemu, do którego Gołębiewski lubi być – nawiasem mówiąc – porównywany.
Ale na porównaniach sprawa się zamyka. „Disorder i ja”, opowieść o dwóch żyjących outsiderach, nie jest wcale – jak chciałby autor – historią wesołych żulików. Nawet ich żarty specjalnie nie śmieszą. Za to do furii doprowadzić może czytelnika narzekanie bohatera sprowadzające się do tego, że „nie ma już punk rocka. Nie będzie już kobiet. Nie będzie już więcej zabawnych historii”. No, nic nie będzie – drugi Krzysztof Kokonowicz. Tamten, jeśliby został prezydentem, zezwoliłby na picie umiarkowane („nie tak, żeby się upić i walać”). Ten znowu, ponieważ boi się niemal wszystkiego, oddziela się od swoich lęków tylko po alkoholu. Ale napić się do spodu też boi, bo – powiada – chce żyć! Nie wie dlaczego, ale chce.