Recenzje, podobnie jak rozmowy, dzielą się na szczere i kurtuazyjne. Ta jest szczera. Prawdomówność wzmocniłem butelką Lao Pengyou, portugalskiego czerwonego wytrawnego. Proces jego winifikacji kontrolował chiński enolog Duang Quing Ping. Dystrybutor (Anka Dystrybucja sp. zo.o., J. Ostroroga 18, 01-163 Warszawa) bredzi o rubinowej barwie i przyjemności dla podniebienia, ale nie wymienia szczepu gron użytych do tłoczenia.
W czasach socjalizmu w porządnym domu stał na półce kanon podstawowych książek, bez których człowiek nie liczył się w poczet patriotów ani inteligentów. Były to następujące tomy: Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, Atlas Geograficzny, Encyklopedia Powszechna PWN (trzy wersje: siedmio-, cztero- i jednotomowa), Słownik Języka Polskiego, Słownik Wyrazów Obcych, „Pan Tadeusz” i „Domowy wyrób nalewek”.
Ale czasy się zmieniły, jesteśmy w Unii, granice otwarte, urlopy letnie i zimowe spędzamy za granicą, pijamy nie tylko wódkę, dlatego życie wymogło na Polaku, aby obok „Domowego wyrobu nalewek” stał jakiś leksykon alkoholi świata. Zwłaszcza że w każdym supermarkecie znajduje się butik z alkoholami świata, a sklepy pod takim szyldem są rozmieszczone w polskich miastach tylko nieco rzadziej niż bankomaty.
Wojciech Gogoliński i Wydawnictwo Czas Wina zafundowało nam taki tom, nosi nazwę Encyklopedia Alkoholi. Szata edytorska bez zarzutu. Otwieram. Szukam win Bordeaux – nie ma. Szukam Beaujolais – nie ma. Szukam Porto – jest. Szukam Tokaju – jest, ale jakiś dziwny: „winiak wytłokowy winogronowy po tokaju aszu”. Na miłosierdzie boskie (oczywiście dionizyjskie), to jest informacja kompletnie niszowa, potrzebna finalistom „gry o milion”. A mnie potrzebny tokaj! Szukam Madery – jest. Rioja – nie ma, ale jest hiszpańska „metoda solera, metoda leżakowania i mieszania win”. I tak dalej. Chaos. Generalnie nie ma w tym tomie win, ale są winne didascalia, jest otoczka win, to co z winami się łączy: „maceracja”, „drożdże”, „filoksera” („pochodzący z Ameryki Północnej niezwykle groźny szkodnik winorośli...”). Autor barwnie pisał o tych zjawiskach w „Rzeczpospolitej”.
Przesadzam z tym winem? Nie przesadzam. Tym bardziej że autor ma informacje o winach w małym palcu. Wydawca powinien mu pomóc w przezwyciężeniu lenistwa.