Major Adam Lazarowicz „Klamra”, rocznik 1902, bohater tej książki ukazującej bestialstwo Niemców, Rosjan i władców Polski pojałtańskiej, od grudnia 1940 roku był komendantem obwodu ZWZ/AK Dębica.
W lasach partyzanci AK zrazu współpracowali operacyjnie z jednostkami sowieckimi. Trudne moralnie i wojskowo było to współdziałanie: „Sowieci (...) mącili w głowach naszym żołnierzom. Raz zapowiadali rychłe przesunięcie frontu i wyzwolenie nas z okrążenia, to znów po większym ogniu siali panikę, głosząc, że zaraz Niemcy przejdą do ataku i nas wyrżną”. Podczas ataku na niemieckie pozycje „biegli nie kryjąc się i strzelając na oślep. Gdy któryś się potknął, padał i zwykle nie wstawał (...) wielu z nich plączą się nogi i chodzą chwiejnym krokiem”.
W Rzeszowie akowcy „złapani przechodzili przesłuchania i tortury. Trzymani byli w lochach UB – niejednokrotnie całymi tygodniami w ciemnicy, nago, po kolanach w kloace, w której pływały szczury. W nocy wyprowadzono więźnia pod 500-watową żarówkę i przesłuchiwano. Powodowało to ból, od którego wydawało się, że głowa pęknie. Dochodziło do tego okrutne bicie”.
Utworzone z kadry Armii Krajowej we wrześniu 1945 r. Zrzeszenie Wolność i Niezawisłość wzbudzało niesłychany terror UB. Więzienia zapełniły się aresztowanymi winowcami. We Wrocławiu np. siedział mjr Ludwik Marszałek, dowódca WiN na Okręg Dolnośląski, „przez częste przesłuchania doprowadzono go do całkowitego obłędu i utraty mowy. Ten wychudzony, o wklęsłych oczach człowiek, zwijał się w celi z bólu i bez przerwy obiema rękami masował głowę”.
Adam Lazarowicz wchodził w skład czwartego już Zarządu Głównego WiN. Na procesie rozpoczętym w październiku 1950 r. przyznawał, że propagandowo przeciwstawiał się ustrojowi, bo nie odpowiada on aspiracjom duchowym narodu polskiego.