Śpiewa lepiej z każdym dniem, mówią o nim w Argentynie – choć zginął 76 lat temu! Ale w kraju, który uznał za własny, choć urodził się gdzie indziej, mit Carlosa Gardela jest wiecznie żywy. W butonierkę jego pomnikowego wizerunku na cmentarzu w Buenos Aires zawsze ktoś wpina świeży kwiat, w dłonie wkłada żarzący się papieros. Fama głosi, że ogień w pecie piosenkarza gwarantuje spełnienie marzeń.
Taniec pełen słów
Wypromował tango, siebie i Argentynę w świecie. Skomponował około półtora tysiąca kawałków, łącząc melodię z aktorsko interpretowanym tekstem. Przed Gardelem tanga nie miały słów, były jedynie muzyką do słuchania i tańca. Niezwykły głos tego artysty przypomniało kilka głośnych filmów. Najnowszy to „Volver" Almodóvara: tytułowy przebój śpiewany przez Estrellę Morente pochodzi z repertuaru geniusza tanga. Natomiast w „Prawdziwych kłamstwach", „Zapachu kobiety" i „Liście Schindlera" słychać samego mistrza.
Głos, który smakuje
Enrico Caruso mówił o nim, że „ma łzy na strunach głosowych". Powiedziałabym – łzy wymieszane z miodem i piołunem. Jak wypracował unikalną słodko-gorzką barwę głosu? To jeden z sekretów Gardela – podobno miał swoje sposoby. O innych dowiedziałam się z poświęconego mu komiksu.
Autorzy tomu „Głos Argentyny" – grafik José Munoz i scenarzysta Carlos Sampayo – pochodzą z Buenos Aires, mieszkają w Europie i współpracują od lat 70. Obaj mają pod siedemdziesiątkę. Z emigracyjnego oddalenia podjęli temat argentyńskiej tożsamości narodowej, Gardel zaś stał się osią i materią tych rozważań.
W komiksie splatają się dwa wątki – sceny „tu i teraz" oraz migawki z życia Gardela; lata 30. przenikają się ze współczesnością. Dzięki temu mit bohatera i związane z tym problemy stają się aktualne.