Co by się stało, gdyby Adam Mickiewicz został biskupem, Juliusz Słowacki bankierem, a Adam Czartoryski księciem Krakowa? Czy historia Polski w XIX wieku potoczyłaby się inaczej? Czy Polska byłaby tym samym krajem, gdyby nie wybuchło powstanie warszawskie? 1 sierpnia 1944 roku zacina się broń zarówno młodym bojownikom, jak i hitlerowcom. Granaty nie wybuchają, butelki z benzyną nie chcą się palić. W księgarniach pojawia się coraz więcej powieści, w których autorzy przedstawiają alternatywne historie dziejów Polski. Te najnowsze – „Dumanowski" Wita Szostaka i „Widma" Łukasza Orbitowskiego – przekonują, że coraz trudniej uciec w całkowitą fikcję. Na końcu autorów i tak dogania historia prawdziwa.
– Chciałem napisać opowieść o wielkiej miłości, pomyślałem, czemu nie Krzysztof Kamil Baczyński z Basią Drapczyńską? Tylko że musieliby żyć dłużej, a nie zginąć w powstaniu warszawskim. Tak narodził się pomysł, by ono w ogóle nie wybuchło – mówi „Rz" Łukasz Orbitowski.
Inaczej toczą się więc losy pokolenia Kolumbów. Powojenną literacką gwiazdą zostaje Tadeusz Gajcy, Baczyński włącza się w budowę socjalistycznej ojczyzny, nie utrzymuje się jednak z pisania. Ląduje w wydawnictwie książkowym jako projektant okładek, marząc o uznaniu literackim, próbuje dokończyć swą socrealistyczną powieść.
Warszawa nie zostaje całkowicie zburzona, Pałac Kultury i Nauki staje więc nie w centrum miasta, ale na terenie wypalonego getta, Nowa Huta rośnie na obrzeżach stolicy, Bierut zostaje zabity podczas zamachu w Belwederze. Wygląda na to, że historia Polski potoczy się w innym kierunku, ale to złudzenie. Wojnę wygrali Rosjanie, rządzi komunizm, UB terroryzuje społeczeństwo.
– U mnie nawet zamach na Bieruta niczego nie zmienia, lecz potwierdza, że był radzieckim figurantem, bez wpływu na losy kraju. „Widma" to wyznanie wiary, że jednak niczego nie można zmienić w historii. Nie sądzę, żeby nasze dzieje mogły przebiec w daleko odmienny sposób – deklaruje Orbitowski.