„Primadonna, pieszczoch, bożydar w wielgachnym kożuchu, niezmordowany łgarz, starzejące się dziecko, roztargniony czarodziej" – tak aktora opisywał Tadeusz Konwicki, wspominając pracę na planie „Salta" w 1965 r. Cybulski ma wtedy 38 lat. Półtora roku później zginie pogruchotany przez pociąg na wrocławskim dworcu. I chociaż jego nazwisko w połowie lat 60. nie wywołuje emocji jak dawniej, to wciąż jeszcze przyciąga uwagę widzów i krytyków.
Od premiery „Popiołu i diamentu" dzieli go siedem lat, morze alkoholu, tabuny dziewczyn i kilkanaście kilogramów. Tonie w długach, choć w dwa dni na planie zarabia więcej, niż wynosi średnia miesięczna pensja. Dawno już stracił etat w teatrze, a filmowcy boją się pracy z niesystematycznym gwiazdorem. Wszyscy wiedzą, że Cybulski oznacza kłopoty.