Boston, gdzie się urodził, o nim nie pamięta – brak tam pomnika, muzeum czy nawet ulicy jego imienia. Studenci Boston College ratują sytuację pokazem biograficznego filmu „The last days of the Raven” z Brentem Fidlerem w roli głównej.
„Nevermore 2009” to hasło wydarzeń, jakie przez cały rok organizować będzie Baltimore. W głównym muzeum pisarza miłośnicy twórczości autora „Kruka” spotkali się w sobotę, 17 stycznia na wieczorze z pisarzem, którego zagra John Astin, rzeczywiście podobny do Poego. W ciągu roku zaplanowano sympozja, spotkania, wystawy – np. komiksów opartych na twórczości pisarza.
Muzeum Poego w pobliskim Richmond zaprasza w poniedziałek na 24-godzinne przyjęcie urodzinowe. Wydawcy zapowiadają w pierwszym półroczu 35 nowych tytułów: reedycji, reprintów, opracowań naukowych, zbiorów opowiadań, fotobiografię. A Sylvester Stallone obiecuje premierę swego filmu „Poe”, którego scenariusz wysłał do oceny m.in. Romanowi Polańskiemu i nieżyjącemu już Stanleyowi Kubrickowi...
Gdy zmarł w 1849 roku, w wieku zaledwie 40 lat, pierwszy nekrolog w amerykańskiej prasie obwieszczał: „Informacja o śmierci Poego zaskoczy licznych czytelników, choć niewielu będzie po nim płakać”. Autorem nekrologu był skłócony z pisarzem krytyk Rufus Griswold, który „poszedł za ciosem” i szybko opublikował długi biograficzny tekst portretujący Poego jako pijaka, narkomana, szaleńca i typa do szczętu zepsutego. No bo jak inaczej nazwać człowieka, który żeni się z 13-latką, pije na umór, zaciąga hazardowe długi, stale obraża wydawców i innych twórców? Opinia Griswolda niestety długo była uznawana za obowiązującą – nie istniała żadna inna biografia, zaś czytelnikom podobało się, że człowiek z takim życiorysem mógł być autorem niezwykłych opowiadań, wspaniałych wierszy i wnikliwych esejów krytycznych.
Poe żywot miał niełatwy, ale bardzo się o to starał. Opiekowali się nim przybrani rodzice, nadzwyczaj bogaci kupcy, gotowi początkowo do pomocy i wsparcia. Zerwali z poetą, gdy już na studiach wpadł w spiralę długów. By się wypłacić, został zawodowym żołnierzem – pobyt na Sullivan Island posłużył mu później jako tło opowiadania „Złoty żuk”. Pić zaczął wcześnie. Był już pijakiem, gdy ożenił się z dwukrotnie młodszą kuzynką (w akcie ślubu podała, że ma 21 lat), za alkoholizm wyrzucano go z różnych pism. Po śmierci żony przestał panować nad nałogiem. W październiku 1849 r. znaleziono go nieprzytomnego na baltimorskiej ulicy w cudzym ubraniu. Zmarł w szpitalu, powtarzając jakieś nieznane nazwisko. Wszystkie dokumenty dotyczące zgonu przepadły. Pochowany w zbiorowej mogile, kilkadziesiąt lat później przeniesiony został w inne miejsce. Od 1949 roku, w każdą rocznicę urodzin pisarza, tajemniczy osobnik zostawia na jego grobie trzy róże i pół butelki koniaku. Tajemnicy nie ma końca...