Jeden z angielskich dzienników przyniósł tytuł: „Autor odrzucony przez wydawcę z powodów prawnych publikuje swą książkę w sieci”. Craig Murray, były brytyjski ambasador w Uzbekistanie, wcześniej wysokiej rangi dyplomata w Afryce (a jeszcze wcześniej sekretarz w ambasadzie Jej Królewskiej Mości w Warszawie), napisał tom poświęcony swemu czteroletniemu pobytowi w Togo i Ghanie. Miał w tekście nadepnąć na odcisk ppłk. Spicerowi, oficjalnie odpowiedzialnemu za szkolenie oddziałów wojsk i policji w rozwijających się krajach oraz ochronę zagranicznych pracowników zatrudnionych w tych państwach. Spicer nie chciał ujawniać roli swojej i podległych mu struktur w organizacji grup płatnych najemników, którzy chętnie pomagali w obalaniu rządów, bronieniu kacyków i podobnych zajęciach.

Najęta przez Spicera kancelaria adwokacka zagroziła wydawcy, iż go puści z torbami. Murray został więc na lodzie, ale niebawem obwieścił, iż furda wszystko, książka ukaże się w sieci, najbardziej bowiem liczy się wolność słowa i uczciwość. Przypomniał, iż już wcześniej miał problemy: jego książka „Murder in Samarkand”, w której zarzucił brytyjskiemu rządowi, iż świadomie przymykał oko na łamanie praw człowieka w Uzbekistanie, kosztowała go posadę w dyplomacji. Wyłowiłem zatem z sieci najnowszy tom – „The Catholic Orangemen of Togo”.

Niestety, srodze się rozczarowałem. Na temat Tima Spicera i prowadzonych przez niego działań – a chodzi przede wszystkim o interesy związane z handlem bronią z krajami, które są na indeksie – dowiedzieć się można niezbyt wiele. Obiektem jego zarzutów jest rząd Tony’ego Blaira – sam szef i jego główni ministrowie. To jednak stanowczo zbyt mało, zwłaszcza że Murray jako były dyplomata nadal zobowiązany jest przedłożyć teksty dotyczące wykonywanej dawniej pracy tzw. odpowiednim czynnikom. W efekcie w książce mamy sporo nazwisk byłych współpracowników, przegląd afrykańskich polityków i typowe dla każdej dyskusji postacie z pierwszych ław parlamentu.

Prawdę mówiąc, cała afera wygląda w jego relacji dość niewinnie – Murray pieni się i tupie nogami, ale, primo, nie może powiedzieć zbyt wiele, bo dobiorą mu się do skóry prawnicy, secundo, za Spicerem stoi establishment, którego interesy chciał naruszyć autor książki. Nie zdziwiło mnie tu nic, podobne skandale – łącznie z okrytą niesławą aferą z udziałem rządu, której brytyjska prasa nadała ksywkę „Arms for Africa” (Broń dla Afryki) – rozrabiane były przez dziennikarzy na czynniki pierwsze przez długi czas. Murray przedstawia swoją wersję – jako urzędnik państwowy został może i wmanewrowany w całą sprawę, ale skarży się na to niczym pierwszy naiwniak.

Afery ze Spicerem tyczą otwierające i zamykające książkę rozdziały, reszta to opowieść o Afryce i politycznych targach tam podejmowanych. Murray potrafił opisać swe doświadczenia zabawnie, choć brak dobrego redaktora jest wyraźnie wyczuwalny – powtórzenia, pomyłki, przede wszystkim zaś dłużyzny w lekturze przeszkadzają. Najgorszą zaś rzeczą jest potraktowanie czytelnika wzorem kiepskiego dziennikarza: w tytule ogłasza skandal, w tekście powtarza kilkakrotnie tytuł, w konkluzji zaś pisze to samo, tyle że dużymi literami. „No zaczem-że stulja łomat’?”.