Zamorski kraj z perspektywy imigranta

Arcydzielny komiks bez słów

Publikacja: 08.05.2009 16:29

Shuan Tan — mity nie wzięły się z powietrza, lecz z bajęd

Shuan Tan — mity nie wzięły się z powietrza, lecz z bajęd

Foto: Rzeczpospolita

"Przybysz” Shauna Tana – australijskiego autora pochodzącego z Malezji – ukazał się trzy lata temu. Od tej pory zdobył 30 nagród (!) i same pochlebne recenzje. Nareszcie mamy polskie wydanie. Rewelacja!

„Przybysz” Shauna Tana obywa się bez słów, nawet bez wtrętów onomatopeicznych. Ale mam pewność – dla tej opowieści obrazek jest formą idealną. Chodzi w niej o niematerialną stronę ludzkiego bytu. Wątła akcja tworzy jedynie tło dla uczuć i odczuć.

To rzecz o świadomości imigranta. Czyli człowieka, który z różnych, najczęściej ekonomicznych powodów zdecydował się opuścić rodzinny kraj i szukać szczęścia za morzem.

Tan przedstawia losy jednego z bezimiennych biedaków. Niech nas nie zwiodą europejskie rysy bohatera – to reprezentant wszystkich ras świata. Everyman, emigrant za chlebem. Historia zaczyna się w dniu jego wyjazdu. Zanim młody mężczyzna wsiądzie na statek, ostatni raz przygląda się wysłużonym, ubogim przedmiotom z domowego otoczenia; żegna żonę i kilkuletnią córeczkę. Na do widzenia daje dziecku złożonego z papieru ptaszka.

[srodtytul]Podróż w przeszłość[/srodtytul]

Sztuka origami, którą „Przybysz” się popisze w swej podróży jeszcze kilkakrotnie, kojarzy się z tradycją Wschodu. W ten subtelny sposób Tan wprowadza wątek autobiograficzny. Swą opowieść graficzną zadedykował rodzicom, malajskim emigrantom do Australii. Przybyli tam w 1960 roku, 14 lat później urodził się przyszły artysta. W Melbourne, gdzie mieszka, studiował sztuki piękne i literaturę angielską. Już jako nastolatek publikował rysunki i ilustrował książki. Dziś ma opinię pracoholika geniusza i mnóstwo nagród na koncie. Dzięki „Przybyszowi” stał się laureatem rekordzistą.

Książka wprawia mnie w zachwyt przy każdym podejściu. Po prostu nie mogę się nią nacieszyć. Polski wydawca – Kultura Gniewu – sprostał wyzwaniu. To pozycja dopieszczona w każdym calu. Oprawa stylizowana na staroć. Daje złudzenie wyświechtanej i zmatowiałej skóry, w którą wklejono lśniącą, choć nieco zniszczoną fotografię. Dalej też mamy iluzję obcowania z czasem przeszłym: niby-pożółkłe kartki, imitacja plam pleśni i wilgoci, niegdysiejszy ornament. Redakcyjna stopka figuruje na blankiecie przewozowym pasażerów statku, z ostemplowaniem, sygnaturami, numerem serii. Wyklejkę zapełniają portrety udające zdjęcia paszportowe najróżniejszych ludzi. Domyślamy się – imigrantów.

Te zabawy formalne mają sens. Tan zaprasza nas w podróż w przeszłość. Przy pracy nad komiksem korzystał z XIX-wiecznych realistycznych obrazów przedstawiających migracje, z publikacji na ten temat, a także z fotografii i filmów, ze „Złodziejami rowerów” De Siki na czele.

Autor zderza fotorealistyczne rysunki ze światem wymyślonym. Jego protagonista jak Guliwer przybija do kraju, który go zdumiewa. Ale bajkowy krajobraz, dziwaczna architektura, niezrozumiały alfabet i wyimaginowane stwory to przede wszystkim metafora wyobcowania. Podobnego szoku doznaje każdy, kto po raz pierwszy wyjeżdża na antypody, nie znając języka ani tamtejszych obyczajów.

[srodtytul]W kraju fantazji[/srodtytul]

Prowincjusz Tana czuje się obcy. Jednak postać z komiksu nie ma wspólnych cech z antypatycznym Mersaultem z powieści Camusa. Za to można doszukać się analogii do „Cudzoziemki” Nałkowskiej. Albo do filmu „Za horyzontem” z udziałem małżeńskiego (wówczas) duetu Cruise/Kidman.

Bo w sferze uczuć czas i epoka nie grają roli. „Przybysz” Tana próbuje zaadaptować się na obcej ziemi. Walczy o pracę, akceptację; usiłuje nauczyć się nowej mowy i alfabetu. Jego wysiłki zostają uwieńczone sukcesem. Z pomocą innego imigranta oraz zwierza, którego daremnie szukać wśród fauny naszego globu. To gado-płaz z uszkami, zakręconym ogonkiem i bystrym okiem. Wydaje się – artystę poniosła fantazja. Ja widzę kolejny żart i historyczne odniesienie. Przecież pierwsi podróżnicy, opisując zamorskie kraje, dawali upust imaginacji. Ci zaś, którzy starali się przełożyć ich relacje na obrazki, rysowali dziwolągi w rodzaju syren, cyklopów, centaurów. Mity nie wzięły się z powietrza, lecz z bajęd.

[wyimek]Bajkowy krajobraz, dziwaczna architektura i wyimaginowane stwory to metafora wyobcowania[/wyimek]

Dla „Przybysza” stwór z ogonkiem okazał się najbliższym przyjacielem, potem kumplem jego rodziny. Bo w finale familia się łączy, już z zagwarantowanym finansowym zapleczem. Charakterystyczne: dziecko nie ma kłopotów z adaptacją, szybko orientuje się w terenie, opanowuje nowy język.

[srodtytul]Barometr uczuć [/srodtytul]

W sumie – historia prosta, lecz poruszająca przez uniwersalizm. Od pierwszego kadru wyczuwa się w niej prawdę. Jest nasycona emocjami. Powściągliwymi na zewnątrz, lecz intensywnymi. Talent, a zarazem subtelność Tana sprawiają, że rozumiemy jego bohatera. W pierwszych kadrach widzimy tylko rzeczy: wyszczerbiony czajnik, pękniętą filiżankę, rodzinną fotografię, dziecięcy bazgroł na pogniecionej kartce. Podobny koślawy rysunek zamyka książkę.

Poprzez obiekty autor tworzy klimat opowieści. Wyczuwamy smutek bohatera, gdy przychodzi mu się rozstać z bliskimi; jego czułość dla rodziny. Gdy okręt dobija do celu, odbieramy strach i zadziwienie „Przybysza”: dostrzega niezwykłe posągi (aluzja do Statui Wolności) i drapacze chmur w dziwacznych kształtach. Na następnych stronach towarzyszymy mu podczas samych negatywnych doświadczeń. Imigrant jest zagubiony, przerażony, upokorzony. Każdy przedmiot wydaje mu się wrogi: pieczątki, maszyna do pisania, środki lokomocji (wersja samolotu – fruwająca budka). Tan miesza realistycznie przedstawionych ludzi z surrealistycznymi detalami, zwierzętami, owocami, architekturą. Wymyśla nawet specjalny alfabet, którego, podobnie jak obcy, nie jesteśmy w stanie odczytać. Zachwycił mnie „kalendarz” w formie liścia przechodzącego przeobrażenia wraz z sezonami. Rozumiemy – minął co najmniej rok, może kilka lat. Imigrant odbił się od dna, sprowadza rodzinę. Wygrał ze złym losem. Chyba każdy czytelnik sekundował mu w tej walce.

[i]Shaun Tan „Przybysz”.

Przeł. Wojciech Góralczyk.

Kultura Gniewu,

Warszawa 2009[/i]

Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski