[Sto lat temu, 29 stycznia 1913 roku, w wieku 66 lat zmarł Władysław Bełza, autor "Katechizmu polskiego dziecka"]
Zdarzenie to miało miejsce w 1909 roku, w przepełnionym pociągu, tzw. bummelcugu, odwożącym niedzielnych wycieczkowiczów z Brzuchowic do Lwowa.
„Nawet w korytarzu był taki tłok, iż o mało co nie pogniotłem dostojnego staruszka z siwą, lecz pięknie przystrzyżoną brodą. Spojrzał na mnie dobrotliwie i łaskawie jął wypytywać: jak się nazywam, do jakiej szkoły chodzę, czym chciałbym zostać, co czytam itd. „Inspektor jakiś – pomyślałem sobie – radca dworu Dworski, licho go tam wie”. Miałem wówczas 13 lat i nie ufałem dobrotliwym starcom zadającym dziatwie niedyskretne pytania. Nagle staruszek zapytał wręcz: „A wiesz ty, kto ja jestem?”. Nie miałem pojęcia. Lękliwie zaprzeczyłem głową.
„A nie uczyłeś się na pamięć moich wierszy?”.
Ogarnął mnie paniczny strach: a nuż trzeba będzie coś zarecytować. Lecz w okamgnieniu strach ustąpił ciekawości, kto to może być. Myślę, myślę – Maria Konopnicka! – błysnęło mi w mózgu, bo najwięcej wierszy i tzw. ustępów w naszych czytankach zawdzięczaliśmy tej poetce. Lecz zdrowy instynkt ostrzegł mnie w porę i powstrzymał od powiedzenia jej nazwiska na głos. Maria Konopnicka, bądź co bądź, była kobietą, a ten stary pan raczej nie. Więc kto to jest? Myślę, myślę. Oprócz Konopnickiej nie żałowano nam w szkole tasiemcowych poematów Syrokomli.