Odnalazła ostatnich potomków Złotej Ordy, którzy czytają Koran po białorusku. Dotarła do Cyganów i obserwowała, jak wrzucają do rzeki smażone sardynki i spaghetti z małżami, ulubione przysmaki zmarłego. Cyganie boją się tych, którzy odeszli. Jeśli pojawią się w obozowiskach, przyciągną nieszczęścia i choroby. Poją ich dusze i karmią, bo wiedzą, że nie odpoczywają w pokoju.
Monika Bułaj, reporterka i fotograficzka mieszkająca w Trieście, opowiedziała o swoich podróżach w książce "Boży ludzie" (premiera za dwa tygodnie). Intensywną, zapisaną oszczędnym stylem prozę przeplatają mocne zdjęcia przedstawiające tajemne rytuały i pielgrzymki.
– Terminy moich wypraw wyznacza kalendarz świąt religijnych – powiedziała "Rz" Monika Bułaj. – Konstruuję narrację wokół opisów uroczystości. Boję się, że nie zdołam ocalić wszystkiego, co mnie spotyka, a doświadczenia te są niepowtarzalne. Chcę wracać do ludzi, którzy zgodzili się opowiedzieć o sobie, ale zazwyczaj przyjeżdżam na pogrzeby.
W 2000 r. trafiła do Bukowiny, na pogranicze ukraińsko-rumuńskie. Ciekawiły ją pozostałości wspólnoty starowierów, która tam istniała. W wiosce zagubionej pośród gór stało trzynaście cerkwi, ale komuniści je spalili. Pozostała jedna, murowana, z cebulastymi kopułami strzelającymi w niebo – urządzono w niej magazyn.